Czytaj więcej:
Do incydentu doszło przed wylotem samolotu linii easyJet z Luton do Amsterdamu. Pasażer, siedzący obok Opebiyi (z zawodu jest analitykiem biznesowym) zauważył, że mężczyzna rozmawia o wspólnej modlitwie z członkami grupy określonej skrótem ISI. - Co masz na myśli pisząc "modlitwa"? - miał spytać Opebiyi siedzący obok mężczyzna, na co 40-latek odpowiedział, że umawia się na wspólną modlitwę z przyjaciółmi.
Chwilę później mężczyzna siedzący obok Opebiyi wstał i poszedł do przedniej części samolotu porozmawiać z członkami jego załogi. Po 15 minutach wrócił i poinformował 40-latka, że ma zamiar opuścić pokład maszyny, ponieważ źle się poczuł. Kilka minut później do maszyny weszło dwóch uzbrojonych policjantów. Funkcjonariusze poprosili Opebiyi o telefon, kazali mu zabrać swoje rzeczy i opuścić samolot.
Okazało się, że pasażer wziął Opebiyi za terrorystę powiązanego z Daesh (ISI to skrót przypominający ISIS - jedno z określeń tej terrorystycznej organizacji). Opebiyi wyjaśnił policjantom, że jest chrześcijaninem i pokazał im egzemplarz Biblii, który wozi ze sobą. - Pytali mnie do jakiego kościoła uczęszczam i czy nie myślałem o zmianie wyznania - relacjonował. Mężczyzna musiał również wyjaśnić co oznacza skrót "ISI". Okazało się, że jest to nawiązanie do cytatu z Biblii "Żelazo żelazem się ostrzy" (ang. Iron sharpens iron).
Mimo tych wyjaśnień pilot nie zgodził się, by Opebiyi wrócił na pokład maszyny. Mężczyzna musiał czekać trzy godziny na kolejny lot.
- Ktoś pomyślał, że jestem terrorystą, bo zobaczył słowo "modlitwa" w moim telefonie. Teraz nie jestem pewien, czy mogę swobodnie poruszać się po Wielkiej Brytanii - ubolewał 40-latek. - Nawet gdybym był muzułmaninem, to traktowanie mnie w taki sposób byłoby niesprawiedliwe. Sądzę, że nikt, niezależnie od tego jaką religię wyznaje, nie powinien być traktowany w taki sposób - podkreślił.