Do wydarzeń miało dojść po czwartej próbie atomowej, przeprowadzonej przez Koreę Północną na początku stycznia. Celem hakerów stali się politycy, serwery obsługujące dworce kolejowe oraz systemy bankowe.
Czytaj więcej:
Południowokoreańska agencja wywiadowcza dała do zrozumienia, że gdyby nie rozpracowano tych działań, krajowe bezpieczeństwo stanęłoby pod znakiem zapytania. Hakerzy z Północy byliby w stanie ingerować w transfer pieniędzy pomiędzy rachunkami bankowymi, paraliżować transport oraz znać plany rządu na bieżąco dzięki podsłuchom.
Alarmujące doniesienia agentów bezpieczeństwa pojawiają się w momencie trudnym nie tylko dla samego Półwyspu Koreańskiego, ale także i dla sytuacji w regionie. Północnokoreański przywódca nowy tydzień rozpoczął od ostrzeżeń skierowanych w stronę znienawidzonego Zachodu, według których jakakolwiek próba naruszenia suwerenności kraju skończy się "prewencyjnymi oraz losowymi atakami nuklearnymi.
Szeroko zakrojona akcja, której celem miało być podsłuchiwanie polityków z Korei Południowej dowodzi, że Pjongjang dysponuje informatyczną wiedzą pozwalającą stwarzać mu zagrożenie dla Zachodu.
Istnieje jednak również hipoteza, że doniesienia to próba stworzenia sobie groźnego wroga przez południowokoreańską agencję bezpieczeństwa. W parlamencie na przegłosowanie czeka bowiem nowa ustawa zwiększająca uprawnienia agentów Seulu do podsłuchiwania własnych obywateli. Budzi ona kontrowersje, ponieważ agencja wielokrotnie na przestrzeni lat zdążyła się skompromitować.