Coraz większą liczbę Ukraińców możemy spotkać za ladą, w usługach czy szpitalach. A jak z ich obecnością radzi sobie polski rynek pracy?
Według raportu „Ukraińska emigracja do Polski. (Analiza zjawiska w kontekście sytuacji na rynku pracy)", przygotowanego przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu, Ukraińcy ciężko pracują, wydają pieniądze u nas i transferują je do ojczyzny.
Szkodliwe mity
Zdaniem autora dokumentu Jakuba Bińkowskiego transferują zresztą mniejsze procentowo kwoty niż przebywający za granicą Polacy. Mimo to w polskiej debacie publicznej coraz więcej jest mitów na temat znaczenia ukraińskiej emigracji dla naszej gospodarki, i to mitów szkodliwych. Wielu polityków i dziennikarzy pomija przy tym „podstawowy fakt, że imigranci z Ukrainy pozwalali nam do tej pory uniknąć pełnej katastrofy demograficznej". W zamian oferowana jest populistyczna retoryka.
Jaka? Przede wszystkim powielany jest stereotyp o tym, że „Ukraińcy zabierają nam pracę", choć mimo nieomal masowego ich napływu bezrobocie w naszym kraju spada. Sugeruje się też, że mamy do czynienia z dumpingiem płacowym, czyli zaniżaniem przez Ukraińców stawek wynagrodzeń, mimo że migranci ze wschodu potrafią walczyć o swoje interesy i są coraz lepiej zorientowani w sytuacji na rynku pracy.
„Co więcej – pisze autor raportu – w warunkach europejskiego kryzysu demograficznego skłonni do pracy imigranci stanowią jeden z cenniejszych zasobów, o które zamożne państwa Europy Zachodniej z pewnością będą skłonne konkurować z Polską, przede wszystkim wynagrodzeniami. Ostatecznie będzie musiało to doprowadzić do wzrostu płac również w naszym kraju".