„Gazeta Wyborcza” ujawniła wczoraj, że w 2008 r. ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński podpisał umowę o współpracy z Kasą Krajową Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych. Jej treść, jak twierdzi biuro, utajniono – ze względu na dane funkcjonariuszy.
Gazeta napisała, że biuro otrzymało dostęp do informacji o ponad 2 mln klientów SKOK, m.in. wyciągów z kont i szczegółów dokonywanych transakcji. Zgodnie z umową CBA ma być też natychmiast informowane o „ryzyku występowania korupcji” stwierdzonym podczas kontroli SKOK przez Kasę Krajową.
Wczoraj w siedzibach SKOK w całej Polsce rozdzwoniły się telefony od klientów. – Byli zdenerwowani. Niektórzy grozili likwidacją kont – mówi osoba związana z jedną z placówek SKOK.
– Taki artykuł może mieć negatywne konsekwencje dla SKOK – uważa Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. A. Smitha. Podkreśla, że włącznie nawet z utratą części klientów.
Andrzej Dunajski, rzecznik Kasy Krajowej SKOK, twierdzi, że tak się nie stanie. Przyznaje jednak, że artykuł wzbudził poruszenie klientów. Ale zwraca uwagę, że zgodnie z umową z CBA każdy z nich musi wyrazić zgodę na udostępnienie służbie informacji o koncie i wykonywanych transakcjach. – To standardowa umowa – przekonuje.