Chodzi m.in. o szkolenie na większą skalę tzw. rezerw mobilizacyjnych (obejmuje to także reformę Narodowych Sił Rezerwowych, o której wielokrotnie pisaliśmy w „Rzeczpospolitej"), zwiększenie liczby żołnierzy i modernizację garnizonów ulokowanych na wschód od Wisły (w Siedlcach, Suwałkach, Chełmie), przygotowanie przedsiębiorstw, służb mundurowych i administracji do działania w sytuacji kryzysowej.
Z naszych informacji wynika, że dokument zawiera konkretne rozwiązania uwzględnieniające w systemie obrony państwa organizacje paramilitarne, rozbudowanie szkoleń ochotników, a także wprowadzenie takich rozwiązań, aby zachęcić żołnierzy zawodowych, by dłużej pozostawali w armii.
Podstawą wzmocnienia systemu obronnego jest zwiększenie wydatków na obronność. Rząd przygotował właśnie projekt nowelizacji ustawy o modernizacji technicznej i finansowaniu Sił Zbrojnych RP. Przewiduje on zwiększenie wydatków na zbrojenia od 2016 r. do wartości nie mniejszej niż 2 proc. PKB (teraz jest to 1,95 proc.).
Dlatego plan uwzględnia dozbrojenie wojska. W ciągu dziesięciu lat armia zamierza wydać na zakupy uzbrojenia ok. 130 mld zł. Kupimy m.in. śmigłowce, drony (w tym prawdopodobnie uderzeniowe), wzmocnimy Marynarkę Wojenną (być może okręty podwodne zostaną wyposażone w pociski manewrujące), powstanie tarcza antyrakietowa.
Już na początku przyszłego miesiąca Polska najpewniej podpisze umowę na dozbrojenie samolotów F-16. Mowa o zakupie w USA 40 rakiet manewrujących JASSM, które mają zasięg do 370 km. Wszystko wskazuje na to, że kolejnym krokiem będzie zakup nowszych rakiet typu JASSM-ER, które mają jeszcze większy zasięg.
W przyszłym roku zapadnie też decyzja w sprawie budowy drugiego Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego, który armia wyposaży w rakiety manewrujące o zasięgu 200 km. Jak twierdzą eksperci, rakiety wystrzeliwane z Półwyspu Helskiego mogłyby w przypadku wojny razić okolice Kaliningradu.