Partnerzy relacji: Polska Federacja Producentów Żywności Związek Pracodawców; Rekopol, Organizacja Odzysku Opakowań
W trakcie debaty w Karpaczu, poświęconej projektowanemu systemowi rozszerzonej odpowiedzialności producenta, przedstawiciele biznesu dyskutowali z politykami o tym, jak pogodzić potrzebę ochrony środowiska i wdrażania gospodarki obiegu zamkniętego z realiami rynkowymi, a także o tym, dlaczego monopol państwowy oparty na systemie fiskalno-redystrybucyjnym może być szkodliwy dla wszystkich interesariuszy gospodarki odpadami opakowaniowymi.
Projekt ustawy o opakowaniach i odpadach opakowaniowych, przekazany do konsultacji w sierpniu, ma zmienić istniejący system gospodarki odpadami, jednak przedstawiciele biznesu, zarówno z branży producentów żywności, handlu, jak i opakowań, mają do niego fundamentalne zastrzeżenia.
Marginalizowane organizacje odzysku
Pierwsze zastrzeżenie dotyczy znacznego ograniczenia roli organizacji odzysku opakowań. Dziś, jak tłumaczył Krzysztof Baczyński, prezes Związku Pracodawców Przemysłu, Opakowań i Produktów w Opakowaniach Eko-PAK, producenci mają realizować odpowiedni poziom recyklingu. To zadanie powierzają tzw. organizacjom odzysku, które kontraktują zakup dokumentów potwierdzających recykling. Odpady odbierają gminy i przekazują je do uzdatniania. Surowiec w postaci szkła kierowany jest do hut, butelki PET czy puszki metalowe – do innych przetwórców, a odpady, które nie nadają się do przetworzenia, przeznaczane są do spalania lub do składowania.
Jaka jest w tym rola organizacji odzysku? – Organizacja odzysku kontraktuje z firmami zagospodarowującymi odpady usługę zebrania i przekazania do recyklingu – mówił Jakub Tyczkowski, prezes Organizacji Odzysku Opakowań Rekopol. Wyjaśniał, że przepisy nakazują dokumentację realizowania obowiązków wynikających z ustawy za pomocą dokumentów potwierdzających, że określona ilość surowca, na przykład stłuczki szklanej, została zebrana z rynku i przekazana do recyklingu. Ten system funkcjonuje od 2002 roku. Jednak nowelizacja ustawy o opakowaniach i odpadach opakowaniowych, która wprowadzi do Polski system ROP, de facto zlikwiduje organizacje odzysku opakowań – większość ich zadań przekaże do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. To budzi obawy, że producenci towarów stracą kontakt z branżą gospodarki odpadami i biznes będzie miał utrudnioną ścieżkę do ekoprojektowania.
Brak przejrzystości kosztów
Jak wyjaśniał Andrzej Gantner, wiceprezes PFPŻ, w nowym systemie wprowadzający będą wnosić opłaty wyznaczone rozporządzeniem ministra klimatu i środowiska. Ich wysokość będzie ustalana w konsultacjach, ale – w jego ocenie – głównie z administracją państwową: Instytutem Ochrony Środowiska, NFOŚiGW oraz Radą ROP, w której na 22 miejsca aż 13, czyli większość, przypadnie przedstawicielom administracji państwowej. A to oznacza, że konsultacje w ramach tego ciała będą fikcją. Z tych opłat NFOŚiGW ma finansować gospodarkę odpadami opakowaniowymi i przekazywać je do poszczególnych graczy – do samorządów, sortowni, firm odpadowych i recyklerów.
– Tak naprawdę to NFOŚiGW będzie decydował, kto dostanie pieniądze, a kto ich nie dostanie. Co ciekawe, zasady działania NFOŚiGW jako operatora ROP mają być tajne i ustalane wyłącznie z ministerstwem. W ustawie nie ma również żadnych mechanizmów realnej odpowiedzialności NFOŚiGW za brak efektywności selektywnej zbiórki ani realizacji poziomów recyklingu. Nie ma też żadnych mechanizmów gwarantujących zgodność ustawy z art. 8 dyrektywy odpadowej, który ma chronić producentów i konsumentów przed nadmiernymi obciążeniami finansowymi. Zapisana w tym artykule zasada kosztu netto ma gwarantować, że każdy płaci tylko za swoje odpady, a opłaty te są pomniejszane o przychody uzyskane ze sprzedaży zebranych surowców. Nie widzimy, żeby ten mechanizm był zagwarantowany. To szczególnie niesprawiedliwe dla sektora rolno-spożywczego, który przy takiej ustawie sfinansuje strumienie surowca, które potem zostaną przetworzone jako recyklat dla innych sektorów – mówił Gantner. Podkreślał, że wprowadzający nie widzą w ustawie żadnego połączenia płaconego podatku ROP z jakością selektywnej zbiórki, co jest szczególnie ważne dla producentów żywności, którzy w celu zapewnienia bezpieczeństwa konsumentów stosują opakowania wielomateriałowe. Opakowania te, przy systemie nastawionym na wysoką efektywność środowiskową, powinny być zbierane i kierowane do recyklingu. Bez tego mechanizmu podatek ROP stanie się podatkiem od bezpieczeństwa żywności, a ekoprojektowanie – zbędnym kosztem, bo brak dobrej selektywnej zbiórki oznacza, że część tych opakowań wyląduje w miejskiej spalarni lub na wysypisku.
– Jedyne, co jest pewne w tej ustawie, to to, że mamy zapłacić podatek od opakowań i nie interesować się ani tym, na jakiej podstawie został ustalony, ani tym, na jakich zasadach będzie działał operator ROP, czyli NFOŚiGW, który ma być na tyle wszechwładny, że od jego decyzji nie będzie odwołania – mówił Gantner. I wskazywał na rozmycie odpowiedzialności. – Nikt w systemie rozszerzonej odpowiedzialności producenta, jaki proponuje nam Ministerstwo Klimatu i Środowiska, nie ponosi właściwie żadnej odpowiedzialności. (…) NFOŚiGW jako państwowy operator ROP, w odróżnieniu od prywatnych organizacji odzysku działających dzisiaj, nie ponosi odpowiedzialności kompletnie za nic – mówił ekspert. Jego zdaniem obecny system, mimo że również niedoskonały, „chociaż trochę trzyma się zasad gospodarki wolnorynkowej i dopasowuje się do potrzeb gmin, sortowni, recyklerów”. Nowe przepisy, według wiceprezesa, oznaczają przejęcie przez państwo gospodarki odpadami i sprowadzenie biznesu do roli biernych płatników. Gantner poinformował, że biznes wniósł w ubiegłym roku 1,4 mld zł opłat opakowaniowych. Ustawa może podnieść opłaty ponoszone przez biznes do 5 mld zł, obniżając koszty dla konsumentów.
Na co pójdą faktycznie pieniądze z opłat
Poseł Michał Połuboczek z Konfederacji wyraził zdanie, że konstrukcja systemu, w którym NFOŚiGW będzie zarządzał pieniędzmi, jest nietrafiona. Ocenia on, że fundusz przeznaczy te środki na stworzenie oddziałów w poszczególnych województwach, co rodzi ryzyko nepotyzmu. – To będzie kolejna machina do tworzenia politycznego zaplecza dla jakiejś partii, która przejmie ten twór. Tak więc ja nie zagłosuję za tym projektem ani na podkomisji do spraw gospodarki odpadowej, ani na komisji środowiska – mówił poseł Połuboczek. Zastrzegł jednocześnie, że pomysł, by koszt recyklingu opłacali klienci w cenie kupowanego przedmiotu, jest dobry.
Paneliści zadali sobie pytanie, dlaczego ministerstwo opowiada się za projektem, który budzi taki opór przedsiębiorców. – Dlaczego ministerstwo to forsuje? Po pierwsze, bo może. Po drugie, bo musi – ironizował Krzysztof Baczyński, który nazwał tę sytuację „jedynowładztwem urzędnika” narzucającego innym interesariuszom swoje rozwiązanie. Wskazywał też, że resort jest pod presją innych interesariuszy, w tym samorządów, które domagają się pieniędzy płynących z ROP „na już”. – Naszym zdaniem ten projekt jest nienaprawialny. Pozwoliliśmy sobie zamówić analizę prawną w jednej z renomowanej kancelarii, która stwierdziła dziewięć naruszeń prawa europejskiego, dziewięć naruszeń konstytucji i 11 naruszeń prawa europejskiego. Żeby ten projekt naprawić, trzeba go napisać od nowa – mówił Baczyński.
Ryzyko wzrostu cen w sklepach
Pojawia się pytanie, czy za opóźnienia przy pracach nad systemem ROP Polsce będą grozić kary. – Gdyby te kary na nas czekały, byłyby wymierzane Polsce już od dwóch lat, bo jesteśmy spóźnieni dwa lata. Ale Polska nie jest rekordzistą, są kraje, które ze znowelizowaną dyrektywą odpadową wciąż borykają się na poziomie implementacji – mówił Baczyński.
Jak skonstruować system ROP właściwie, aby wszyscy interesariusze byli zadowoleni? Zdaniem przedstawicieli handlu opłaty muszą odzwierciedlać realne koszty.
Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, zauważyła, że handel jest „strażnikiem niskich cen”. Misją sektora jest dążenie do tego, by ceny produktów nie wzrosły.
– Już dzisiaj wiemy, że przy takim założeniu, jakie mamy na stole, nasze koszty – jeśli chodzi o odbiór odpadów – wzrosną o 100 procent – mówiła Juszkiewicz. – Musimy wiedzieć, jakie będą zachęty dla gmin, żeby zebrały odpowiednie ilości odpadów (…). Musimy dbać o to, żeby koszty odzwierciedlały faktyczną sytuację. To musi być zgodne z prawem unijnym, które zakazuje wręcz centralizacji takich kosztów. I podkreślić trzeba przede wszystkim czas wdrożenia. Chodzi o to, by uniknąć sytuacji, którą przeszliśmy niedawno, jeśli chodzi o system kaucyjny – mówiła Juszkiewicz.
Podkreślała, że rozmowy o wprowadzeniu systemu kaucyjnego trwają cztery lata. System ma wejść w życie za miesiąc, a konsumenci są kompletnie nieprzygotowani na jego wprowadzenie. – Boimy się, że jeśli ministerstwo nie przychyli się do naszych argumentów, w takiej samej sytuacji będziemy za chwilę z ROP-em – mówiła szefowa POHiD.
Partnerzy relacji: Polska Federacja Producentów Żywności Związek Pracodawców; Rekopol, Organizacja Odzysku Opakowań