W piątek minął trzymiesięczny okres zawieszenia Mariusza Kamińskiego. Paweł Wojtunik, jego następca na stanowisku szefa CBA, odesłał go do tzw. rezerwy kadrowej po tym, jak w październiku Kamiński został odwołany z funkcji szefa biura przez premiera Donalda Tuska. Zbiegło się to w czasie z ujawnieniem afery hazardowej, a bezpośrednio wiązało z postawieniem Kamińskiemu zarzutów przekroczenia uprawnień przy badaniu afery gruntowej.
Jednak zawieszenie nie może – zgodnie z prawem – trwać dłużej niż trzy miesiące, stąd propozycja nowego stanowiska – tymczasowego. Co Kamiński miałby na nim robić? – Jeśli będą jakieś zadania, które szef zechce mu zlecić, to jest on do jego dyspozycji – mówi „Rz” Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. Nie chce jednak odpowiedzieć, jaki rodzaj pracy może zostać Kamińskiemu zlecony. Dodaje tylko, że przywrócono mu pełną pensję (jako zawieszony funkcjonariusz dostawał tylko połowę wynagrodzenia).
[srodtytul]Propozycja ugody[/srodtytul]
Problem w tym, że Mariusz Kamiński od momentu zawieszenia pensji od CBA nie odbiera. Pieniądze zwraca. Biuro gromadzi środki na oddzielnym koncie. Były szef CBA uważa bowiem, że nie jest już jego pracownikiem od chwili, gdy odwołał go premier.
– Zostałem powołany na cztery lata i od chwili, gdy premier odwołał mnie z mojej funkcji, nie jestem funkcjonariuszem CBA – mówił Kamiński.