Za rok polska armia ma być w pełni zawodowa. Jednak już brakuje chętnych, by w niej służyć. A jak pokazują statystyki, nawet żołnierze zawodowi coraz częściej zrzucają mundur.
Resort obrony planował, że w 2007 r. wojsko opuści ok. 2,5 tys. zawodowych żołnierzy.
Analitycy ministerstwa pomylili się jednak znacznie. Zatrudnienie żołnierzy zawodowych w ubiegłym roku zmniejszyło się aż o ponad 4,5 tys. Odchodzą szeregowi i oficerowie wszystkich specjalności. Nie brakuje nam jedynie pułkowników i generałów. – Ta sytuacja odsłania słabość planowania kadrowego MON. Rotacja w armii jest jednak procesem naturalnym – uważa gen. Stanisław Koziej, były wiceminister obrony narodowej, ekspert wojskowy.
Jak MON próbuje ratować sytuację? Na razie ostrożnie. – W tym roku zostanie wdrożony system oceny sytuacji kadrowej na wszystkich szczeblach dowodzenia. Będą też przeprowadzane dobrowolne anonimowe ankiety wśród odchodzących żołnierzy, by poznać przyczyny tej decyzji – mówi Robert Rochowicz, rzecznik MON.
Duża fala odejść z armii miała miejsce ostatnio w 2004 r. Jednak wtedy to wojsko żegnało się z żołnierzami. Teraz odchodzą sami. Sytuacja jest niepokojąca, bo z armią żegnają się żołnierze, którzy odsłużyli zaledwie kilkanaście lat. Mają doskonałe kwalifikacje i doświadczenie. Mogliby więc tworzyć trzon przyszłej armii zawodowej. Nie chcą jednak wiązać swojej kariery z wojskiem. Dlaczego?