Zamówienie, jakie złożyło Ministerstwo Obrony Narodowej w Mielcu (dwie bryzy rocznie), równa się rocznym obrotom amerykańskiej spółki United Technologies Holdings PZL Mielec. Ale radość w firmie może zakończyć wczorajsze pismo Ludwika Dorna, posła Komisji Obrony Narodowej, do premiera Donalda Tuska. Dorn domaga się sprawdzenia, czy zakup bryz odbył się zgodnie z prawem. Te same wątpliwości ma Tomasz Hypki, ekspert wojskowy. – MON nie powinien kupować sprzętu od amerykańskiej spółki bez przetargu – twierdzi.
[srodtytul]Klich się wycofuje[/srodtytul]
Ministerstwo Obrony Narodowej , żeby kupić bryzy, zrezygnował z zapowiadanego przez generała Andrzeja Błasika, dowódcę Sił Powietrznych, tegorocznego zakupu dwóch wielozadaniowych samolotów transportowo-tankujących, choć wymaga tego od nas NATO. Miały kosztować 450 milionów zł. Kilka dni temu minister Bogdan Klich ogłosił, że MON wycofuje się z zakupu. Powodów nie podał.
[wyimek]Do szkoleń wystarczyłyby samoloty klasy Mewy, kilkanaście razy tańsze! - Tomasz Hypki, ekspert wojskowy[/wyimek]
Cena bryz nie jest mała. Bierze się jednak z drogiego wyposażenia, np. w kompleksowy system samoobrony, nowoczesną awionikę i glass cockpit. Dwa z zamówionych egzemplarzy to wersja VIP. – Tak drogie wyposażenie ma sens jedynie w przypadku maszyn latających nad wrogim terytorium. Po co nam takie samoloty, skoro mają być używane do lotów krajowych? – pyta Dorn.