Takiego procesu w historii polskiej armii jeszcze nie było. Jutro przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie stanie siedmiu komandosów, na których ciąży zarzut strzelania do bezbronnych cywilów. Sześciu oskarżonym grozi dożywocie, siódmy może trafić do więzienia nawet na 25 lat. Eksperci są zgodni: ta sprawa już wywiera wpływ na polskie wojsko, a to dopiero początek.
[srodtytul]Czy syndrom istnieje[/srodtytul]
– Tragedia pod Nangar Khel uświadomiła żołnierzom, jak ważną sprawą jest dokładna znajomość i przestrzeganie obowiązujących na misji zasad użycia siły – podkreśla płk Sylwester Michalski, rzecznik Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
We wrześniu 2008 r. specjaliści prawa z MON uznali obowiązujący dokument ustalający zasady użycia siły na misji za wystarczająco dobry. Jednocześnie szef sztabu wydał dla dowódców kontyngentów wojskowych nowe wytyczne, które mają uprościć współdziałanie z Żandarmerią Wojskową i prokuraturą.
– Polscy żołnierze utrzymują w rejonie, za który są odpowiedzialni, pełną inicjatywę operacyjną. Nie kryją się w bazach. Tam, gdzie trzeba, działają zdecydowanie, na podstawie jasnych i przejrzystych zasad użycia siły, ale jednocześnie z rozwagą. W działaniu obecnego kontyngentu w Afganistanie nie znajduje potwierdzenia teza o rzekomym syndromie Nangar Khel – zapewnia pułkownik Michalski.