„Rzeczpospolita" we wtorek ujawniła, że Paweł Wojtunik stracił certyfikat bezpieczeństwa. Zabrała mu go ABW uznając, że nie daje on „rękojmi zachowania tajemnicy". Jako powód podano m.in. toczące się w Gliwicach śledztwo.
Tymczasem prokuratura właśnie uznała, że nie ma żadnego dowodu na to, że Wojtunik ostrzegł Sikorskiego o działaniach CBA wobec urzędniczki. Sikorski o nich nie wiedział, bo tuż przed zatrzymaniem dał jej awans.
- Śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez byłego szefa CBA zostało umorzone ze względu na brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa – mówi Joanna Smorczewska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Dlaczego w ogóle wszczęto to śledztwo ?
Powodem były słowa Radosława Sikorskiego, byłego ministra spraw zagranicznych, jakie w lutym 2016 r. wygłosił w sądzie w Bydgoszczy na procesie wytoczonym przez Monikę F. - urzędniczkę dyscyplinarnie zwolnioną z MSZ. Kobieta była jedną z osób zatrzymanych w 2013 r. przez CBA w sprawie infoafery, czyli korupcji przy rządowych przetargach informatycznych. Usłyszała wtedy zarzut udziału w zmowie cenowej przy zamówieniu na obsługę polskiej prezydencji. Na zwolnienie z pracy F. poskarżyła się do sądu. Sikorski zeznawał na tym właśnie procesie. Mówił, że znał szczegóły działań CBA w ministerstwie w 2013 r., zanim agenci dokonali zatrzymań.
„Szef CBA poinformował mnie, że ma do czynienia z poważną sprawą korupcyjną, która również dotyczy pracownika MSZ” - zeznał w sądzie Radosław Sikorski, dodając, że dzięki tym informacjom w ministerstwie ustalono, kim się interesuje CBA.