Funkcjonariusze zapukali do domu stołecznego pediatry w środę o godz. 18.30 i dostarczyli mu decyzję wojewody mazowieckiego o skierowaniu od 12 marca (w piątek) do oddziału covidowego Szpitala na Solcu, a stamtąd do Szpitala Południowego, którym zarządza spółka Solec. „Trzeba będzie zapewnić zastępczą obsadę lekarską naszej izby przyjęć" – powiedział dyrektorowi lekarz kierowany do pracy w szpitalu tymczasowym.

O tym, że Wydział Zdrowia Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego w Warszawie wysłał do stołecznych szpitali prośbę o wyznaczenie co najmniej 5 lekarzy, których można oddelegować do pracy w Szpitalu Południowym, pisaliśmy we wtorkowym wydaniu „Rzeczpospolitej". Rzeczniczka wojewody Ewa Filipowicz tłumaczyła, że choć już w styczniu urząd przekazał spółce Solec listę 235 ochotników do pracy w szpitalu tymczasowym, ta zwróciła się do wojewody o oddelegowanie lekarzy do pracy w placówce (taką możliwość dają mu przepisy ustawy zapobieganiu oraz zwalczaniu chorób zakaźnych u ludzi). Rzecznik stołecznego Ratusza Karolina Gałecka stwierdziła, że Urząd Miasta nie dostał takiej listy.

Czytaj także: Podatek zamiast dodatku covidowego

Efekt – powołania lekarzy, którzy są niezbędni dla funkcjonowania swoich szpitali.

- Po ponad roku pandemii nie wprowadzono żadnych rozwiązań systemowych pozwalających na bezpieczne zaopatrzenie wzrastającej liczby zachorowań na COVID-19 i jednoczesne zabezpieczenie zwykłych potrzeb populacji. Jedyny pomysł, który ma resort zdrowia, to wstrzymanie przyjęć planowych oraz przerzucanie personelu pomiędzy szpitalami mówi dr Igor Radziewicz-Winnicki, były wiceminister zdrowia. - Tymczasem można było przygotować się najpierw na II, a potem na III falę, przeszkolić kadry i przeorganizować siły, przeszkolić niewykorzystanych dotąd pracowników pozaszpitalnej części systemu. To nie jest wiedza tajemna – pochodzi z podręczników WHO. Najbardziej dotkliwym następstwem pandemii nie są ofiary samego wirusa, ale zaniedbań wszystkich innych chorób razem wziętych. Po co było budować tyle szpitali tymczasowych, jeśli teraz nie jesteśmy w stanie ich wykorzystać , bo nie ma kto w nich pracować – pyta dr Radziewicz-Winnicki.