Gminy walczą o podatki z kieszeni mieszkańców

Miasta kuszą przywilejami tych, którzy zechcą w nich nie tylko pracować, ale też płacić podatki. Może to jednak prowadzić do nieuzasadnionego zróżnicowania praw obywateli

Aktualizacja: 16.09.2009 07:55 Publikacja: 16.09.2009 01:13

Gminy walczą o podatki z kieszeni mieszkańców

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

To egoistyczne podejście, bo ościenne gminy są dużo mniejsze, a przecież muszą sobie jakoś radzić. To zresztą problem nie tylko Warszawy – mówią samorządowcy z innych części kraju.

– Zamożniejsi mieszkańcy wyprowadzają się pod miasto. Tam też trafiają podatki od dochodów, które osiągają w mieście, z kolei my musimy utrzymać chociażby szkoły czy przedszkola, do których uczęszczają ich dzieci – mówi Andrzej Czapski, prezydent Białej Podlaskiej.

[srodtytul]Podatkowa przynęta[/srodtytul]

Gminy mają procentowy udział w dochodach z PIT. Jest też system dofinansowania samorządu terytorialnego, tzw. subwencja wyrównawcza, przez gminy zwana janosikowym (bo duże, a co za tym idzie bogatsze gminy wpłacają pieniądze, które potem minister finansów dzieli między uboższe), ale nie sprawdza się i czas pomyśleć o czymś innym.

Radni stolicy wiedzą, jak pozyskać pieniądze dla miasta. Inicjatywa sprowadza się do trzech magicznych słów: warszawska karta podatnika. Osoby ją posiadające mogłyby liczyć na szczególne traktowanie. Wśród preferencji autorzy pomysłu wymieniają m.in. zniżki na żłobki i przedszkola oraz pierwszeństwo w przyjęciu do nich, zniżki, a kto wie, może nawet darmowe przejazdy komunikacją miejską, upusty w teatrach miejskich i obiektach sportowych, wprowadzenie bezpłatnego parkowania w dni wolne od pracy, a i rabatów w restauracjach czy instytucjach kultury, które w ten sposób mogłyby zareklamować się hasłem: „U nas podatnik warszawski płaci taniej”. Rozważane są nawet programy zdrowotne tylko dla płacących podatki w Warszawie. Stwarza to jednak problem nierówności w dostępie mieszkańców rodzimych i napływowych do tych dóbr.

Jest o co walczyć, bo miasto ma 1,7 mln mieszkańców, a ci niezameldowani są szacowani na kolejne 0,5 mln. Dla stolicy to byłyby wymierne korzyści – nawet kilkaset milionów złotych wpływów z PIT. Na przełomie roku ma ruszyć kampania informacyjna.

Zgodnie z ustawą o PIT podatnik ma się rozliczyć z uzyskanych dochodów w urzędzie skarbowym według miejsca zamieszkania na 31 grudnia. Choć przepis nawet słowem nie wspomina o zameldowaniu, to i tak część osób pracujących w stolicy płaci podatki u siebie. To zrozumiałe, jeśli chodzi o osoby, które pracują w stolicy, ale mieszkają w gminach podwarszawskich. Oferta radnych wydaje się więc adresowana tylko do tych, którzy za pracą przyjechali z innych części kraju.

– Wrocław rozważa wprowadzenie podobnych do warszawskich rozwiązań – mówi Paweł Czuma, rzecznik prezydenta miasta. – Chodzi o to, by uświadomić tym, którzy poza Wrocławiem praktycznie tylko nocują, że ich podatki poprawią infrastrukturę, z której korzystają. Ma do tego zachęcić m.in. tzw. kryterium PIT przy naborze do przedszkoli. To działa: w pierwszym kwartale ubiegłego roku zwabiło to 500 rodzin, a w tym samym okresie bieżącego roku już 1500.

[srodtytul]Jak radzą sobie inni[/srodtytul]

Inne podejście do sprawy mają np. na Śląsku.

– Staramy się o to, aby obecni i przyszli mieszkańcy chcieli u nas mieszkać i identyfikować się z naszym miastem. Katowice wychodzą z szeroką ofertą kulturalną, sportową, promocją zdrowia, dbają również o inwestycje rozwojowe i zachęty dla inwestorów – podkreśla Danuta Kamińska, skarbnik miasta Katowice, a zarazem przewodnicząca Komisji Skarbników Unii Metropolii Polskich. I dodaje:

– Obecny system subwencji wyrównawczej jest na pewno krzywdzący dla tzw. bogatych miast i rodzi niepotrzebne konflikty, które niczemu nie służą.

Dlatego Unia Metropolii Polskich podczas prac w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu od dłuższego czasu zabiega o zmiany tych zasad.

[ramka] [b]Komentuje: Marcin Baran, dyrektor w Zespole Postępowań Podatkowych i Sądowych Ernst & Young [/b] Mamy dziś do czynienia ze swoistą konkurencją podatkową między gminami. W związku z tym nie ma nic nagannego w tym, aby duże i już bogatsze gminy – jak Warszawa – perswazją zabiegały o to, by przeprowadzający się do nich napływowi pracownicy uiszczali w nich podatki i tym samym przyczyniali się do poprawy ich sytuacji budżetowej. Jednak niektóre z pomysłów, które mają temu służyć, wydają się prowadzić do nieuzasadnionego zróżnicowania praw obywateli na podstawie kryterium podatkowego. O wiele prostsze byłoby odwołanie się po prostu do kryterium miejsca zamieszkania (jak np. w wypadku uprawnienia do parkowania pojazdu).[/ramka]

[i]współpraca Michał Cyrankiewicz, Jarosław Kałucki[/i]

[ramka][b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2009/09/16/gminy-walcza-o-podatki-z-kieszeni-mieszkancow/]Skomentuj ten artykuł[/link][/b] [/ramka]

To egoistyczne podejście, bo ościenne gminy są dużo mniejsze, a przecież muszą sobie jakoś radzić. To zresztą problem nie tylko Warszawy – mówią samorządowcy z innych części kraju.

– Zamożniejsi mieszkańcy wyprowadzają się pod miasto. Tam też trafiają podatki od dochodów, które osiągają w mieście, z kolei my musimy utrzymać chociażby szkoły czy przedszkola, do których uczęszczają ich dzieci – mówi Andrzej Czapski, prezydent Białej Podlaskiej.

Pozostało 90% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów