Paliwa, gnojowica, nieczystości z szamb i kanalizacji, oleje, środki chemiczne z zalanych magazynów i pól, padłe zwierzęta – to wszystko pływa w wodzie, która zatopiła ludzkie siedliska.
– Tam, gdzie woda opada, automatycznie występuje zagrożenie epidemiologiczne – mówi Tomasz Misztal, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Służby sanitarne zapewniają, że inspektorzy pracują 24 godziny na dobę. Apelują, by zachować wszelkie środki bezpieczeństwa i higieny. Radzą, by spożywać wodę wyłącznie z wodociągów, które są pod ciągłą kontrolą, z beczkowozów oraz butelkowaną.
– W pierwszej kolejności kontrolujemy żywność i wodę – opowiada Małgorzata Korczyńska, szefowa sanepidu w Tarnobrzegu.
– Będzie tragedia, jak nie odpompujemy stojącej u nas wody, robi się gorąco, a to jeden ściek. Musimy to zrobić jak najszybciej, bo będziemy mieli epidemię – mówi Ludwik Jagoda, burmistrz górniczego Bierunia na Śląsku. Woda stoi tam na terenie o powierzchni 8 kilometrów, jej głębokość sięga 3 metrów.