Sejm zajmie się jutro senackimi poprawkami do ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Przedstawiciele firm działających na tym rynku boją się, że może to być okazją do wprowadzenia w ustawie niekorzystnych dla nich zapisów. Część posłów z opozycyjnych klubów wspiera bowiem pomysł kilkuset gmin argumentujących, że jeśli gmina ma spółkę powołaną w celu gospodarowania odpadami komunalnymi, to powinna być zwolniona z obowiązku organizowania przetargu i móc to zadanie zlecić własnej firmie.
– Posłowie mają się pochylić nad poprawkami senatorów w sprawie bardziej elastycznego naliczania opłat za odbiór śmieci, ale może zostać przeforsowany zapis, który sprawi, że gminne spółki po prostu dostaną rynek. To oznaczałoby powrót monopolu, a więc i wzrost cen – alarmował Michał Dąbrowski z Polskiej Izby Gospodarowania Odpadami podczas poniedziałkowej konferencji prasowej.
W połowie grudnia 2012 r. Senat zdecydował o wniesieniu do tzw. ustawy śmieciowej kilku poprawek. Przede wszystkim zaproponował bardziej elastyczny sposób naliczania opłat za odpady. Zgodnie z ustawą gminy mogą obecnie ustalać je dla całego obszaru według jednego wskaźnika: dla gospodarstwa domowego, na podstawie zamieszkujących je ludzi, metrażu mieszkania lub zużycia wody. Senatorowie zaproponowali, by gminy mogły sięgać jednocześnie po różne wskaźniki. Dla przykładu w części gminy, która jest podłączona do wodociągów, mogłoby to być zużycie wody, a w innej np. metraż mieszkania. Ta poprawka raczej nie będzie budziła emocji i zostanie przez posłów przyjęta. Podobnie będzie zapewne z propozycją, by wyposażenie posesji w pojemniki niekoniecznie było obowiązkiem jej właściciela – jak to jest obecnie – ale mogło zostać scedowane przez gminę na firmę odbierającą odpady. Zmiana ma zachęcić mieszkańców do selektywnej zbiórki odpadów.
Choć po przyjęciu poprawek, w rozmowie z „Rz" senator Jadwiga Rotnicka stanowczo podkreślała, że nie może być mowy o odejściu od obowiązku organizowania przetargów, ponieważ odbiorca odpadów musi być wybierany na zasadach konkurencji.
– Groźba jest realna, bo w Sejmie działa nieformalny klub obecnych i przyszłych samorządowców, którzy mogą ponad podziałami partyjnymi przegłosować propozycje rezygnacji z przetargów przez gminy – twierdzi Witold Zińczuk ze Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami. Jak mówi, oznaczałoby to przekazanie rynku firmom, które niejednokrotnie są mniej efektywne niż spółki prywatne, w których koszty są niższe.