Od wielu lat właścicielka fitness clubu spiera się z gminą o nakłady, jakie poniosła na wyremontowanie komunalnego budynku. Chodzi o kwotę ponad 425 tys. zł.
To była ruina
W 1999 r. władze miasta zorganizowały ustny przetarg publiczny na najem lokalu użytkowego. Stanęła do niego także właścicielka fitness clubu i go wygrała. Z miastem podpisała umowę najmu lokalu na czas nieokreślony, a także na czas określony umowę dzierżawy terenu o powierzchni 149 mkw.
Okazało się, że lokal nie nadawał się do użytkowania. Była to ruina wymagająca ogromnych nakładów. Właścicielka postanowiła doprowadzić pomieszczenie do porządku, remont wykonała za zgodą władz miasta.
Po dziewięciu latach, tj. 30 maja 2008 r., postanowiła wypowiedzieć umowę najmu lokalu użytkowego. Natomiast umowa dzierżawy terenu wygasła 31 sierpnia 2008 r.
Wystąpiła wówczas do władz miasta o zwrot równowartości nakładów. Miasto odmówiło i zażądało przywrócenia lokalu do stanu poprzedniego.