Zgadzamy się z panią, ale czy takie metody są w 100 procentach w polskich szkołach już stosowane?
Ligia Krajewska:
Powinniśmy dążyć do tego, by takie były.
Dorota Dziamska:
Dlatego rodzice się boją posyłać do szkoły.
Ligia Krajewska:
Ja myślę, że rodzice się nie boją. To państwo straszycie rodziców.
Sławomir Broniarz:
Nie lubię egzaltacji ani emocji wtedy kiedy te emocje są całkowicie zbędne, bo one raczej pokazują naszą frustrację, że jakiegoś celu nie jesteśmy w stanie osiągnąć. Proszę, żebyśmy nie uogólniali, bo to jest nieprawda i intelektualny błąd, jeżeli mówimy, że wszyscy cokolwiek negują, że wszyscy rodzice protestują.
Karolina Elbanowska:
90 proc.
Sławomir Broniarz:
To nie jest prawda, bo państwo nie reprezentujecie 90 proc. rodziców. Chciałbym też, żebyśmy nie mówili o demontażu przedszkoli, bo to jest także nieprawda w sensie formalnym. Nikt niczego nie demontuje, wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że wspólnym wysiłkiem uda nam się objąć więcej dzieci edukacją przedszkolną. Nie mówmy też o skrzywdzeniu dzieci.
Pokazujemy tylko emocje, nie mówimy o faktach. W tym roku poszło do szkół dwa razy więcej sześciolatków niż w roku poprzednim. Jednak problem wynika też z pewnego wygodnicatwa samorządu. Bo jeśli ja słyszę na komisji sejmowej, że problemem, który może w istotny sposób utrudnić realizację obowiązku 6-latków jest brak ciepłej wody w szkole, to mam wrażenie, że to argument pokazujący indolencję organizacyjną. Bo czym się różni dziecko 6-letnie od 16-letniego? Dla tego 16-latka nie będziemy się troszczyć o tą ciepłą wodę?
Karolina Elbanowska:
Trochę mnie martwi takie prymitywne podejście do dziecka. Jeśli wszystko jedno czy 6-latek czy 16-latek jest w szkole, to wyślijmy do szkół niemowlęta, bo to też są w końcu ludzie..
Sławomir Broniarz:
To nadużycie intelektualne.
Karolina Elbanowska:
To pan stosuje nadużycie. Dziecko 6-letnie jest dzieckiem w wieku przedszkolnym. Jest młodsze od 7-latka o rok. Jest gorzej rozwinięte pod względem fizycznym, jest niższe, i słabsze także emocjonalnie. Biorąc pod uwagę różnice między skrajnymi miesiącami roczników, są to czasami różnice dwóch lat. Nie można ignorować kwestii technicznego przygotowania szkół dla dzieci młodszych. Te dzieci wymagają innych warunków niż starsi uczniowie. Ale fakty są takie, że w tej chwili polska szkoła boryka się z takimi problemami właśnie jak brak ciepłej wody, jak brak mydła. Mogę tę listę jak litanię naprawdę ciągnąć długo. Mam takie pytanie: Dlaczego robimy reformę, wywracając do góry nogami wszystko, wrzucając małe dzieci w ten nieprzystosowany system, zamiast dofinansować oświatę tak, żeby te standardy, chociaż troszeczkę przypominały standardy europejskie?
Ligia Krajewska:
Pani obraża samorządy
Karolina Elbanowska:
Nie obrażam samorządów. Podam przykład ze szkoły numer 68 z Krakowa. 1 klasa złożona z 6-latków liczyła 16 uczniów. Niestety po roku okazało się, że klasa będzie liczyła 30 dzieci, dlatego że samorządom nie opłaca się prowadzenie klas 15-osobowych. Czyli wabi się rodziców na pewne ekstra warunki w pierwszym roku, natomiast później te warunki drastycznie się obniżają. I to jest tylko jeden z przykładów. Takich analogicznych sygnałów mamy bardzo dużo
Ligia Krajewska:
W 65 proc. szkół są dzieci 6-letnie czy w zerówkach, czy w pierwszych klasach. Żadnego samorządu nie stać na to, by nie zapewnić dzieciom odpowiednich warunków, bo on jest wybierany co cztery lata. W kraju jest 14 tysięcy szkół podstawowych. Mogą się zdarzyć szkoły, w których toaleta jest na zewnątrz. Ale to są pojedyncze przypadki i nie jest to argument i powód, do tego by mówić, że w Polsce tak wygląda sytuacja.
Karolina Elbanowska:
Niestety tak w Polsce wygląda sytuacja. I gorzej. W tej chwili w związku z dramatycznym brakiem przedszkoli do tych szkół, właśnie takich, w których nie ma ciepłej wody i mydła wysyłane są 5-latki, które mają obowiązek przygotowania przedszkolnego. Tyle tylko, że te dzieci nie trafiają do przedszkoli, o których my myślimy jako o przedszkolu, o miejscu przyjaznym dla dziecka. Nie, te dzieci trafiają do szkół, gdzie zderzają się z uczniami dwa razy wyższymi od nich. Wysyłamy dziecko 6-letnie do szkoły takiej jaka ona jest dzisiaj. I to dziecko 6-letnie ma się dopasować do tej szkoły, a nie szkoła dla niego. Takie są fakty w tej chwili. Nie mówmy tutaj o indywidualizacji podejścia do ucznia.
Renata Czeladko: Rok 2012: czy sześciolatki powinny pójść obowiązkowo do szkoły?
Dorota Dziamska:
Jeżeli we wrześniu tego roku tylko 20 proc. sześciolatków w skali kraju pójdzie do pierwszej klasy, to ja się obawiam o to, ile dzieci trafi do szkół za rok do tej pierwszej klasy. Obawiam się tego następnego roku i przepełnienia w klasach, w których znajdą się dzieci 6 i 7-letnie. Nauczyciele też się tego obawiają. W szkołach nadal też nie potrafią pracować z tym młodszym dzieckiem. Jest zbyt mało czasu, by przygotować kadrę w skali kraju.
Ligia Krajewska:
10-15 lat temu w szkołach było w jednym roczniku 800 tysięcy dzieci.
Jarosław Pytlak, dyrektor Zespołu Szkół STO na Bemowie w Warszawie:
Reforma się potoczy. Dzieci będą chodziły od 6. roku życia do szkoły. Mnie by bardzo zależało, żeby przynajmniej efektem tych zgłaszanych wątpliwości było to, że po niezbyt długim okresie czasu tej reformy powstanie rzetelny raport o tym, jakie ona przyniosła skutki.
Czy w 2012 roku czy wszystkie dzieci 6-letnie powinny pójść do I klasy? Uważam, że można by było wprowadzić taką zamianę, by obowiązek pójścia do I klasy miały dzieci, które przed 1 września ukończyły 6 lat. A może z września, grudnia pod warunkiem pozytywnej opinii poradni. Bo inaczej I klasie będzie 5-latek grudnia i to naprawdę będzie trudne.
Jolanta Lipszyc:
Wszyscy jesteśmy do tego przygotowani, mówię o świadomości społecznej, że 2012 rok jest rokiem obowiązkowego przyjęcia dzieci do szkół. Przypomnę sytuację wycofania się z matury z matematyki. Ktoś się też przestraszył. Też były negatywne głosy. Zostało to naprawione po wielu latach. A skutki wycofania się z tej decyzji są niezwykle smutne. Skoro wykonaliśmy już tyle pracy na rzecz realizacji takiej, a nie innej decyzji, to już nie wolno się z tego wycofać. A tylko rzeczywiście pracować nad programem nauczania, metodami, żeby jak najlepiej to zrobić i zrobić solidny raport .
Dorota Dziamska:
Nie wyobrażam sobie dziecka w wieku np. 5 lat i 7 miesięcy, które w drugim tygodniu I klasy zaczyna pisać w liniaturze. Coś by trzeba z tym zrobić. Trzeba też pomyśleć, jak można zobligować samorządy, żeby rzeczywiście przygotowały dobrze szkoły.
Sławomir Broniarz:
Błędem byłoby przesunięcia momentu wprowadzania tej reformy. To wywołałoby chaos organizacyjny. Wydaje się, że jeśli MEN jeżeli ma jakiekolwiek zadanie przed sobą, to powinno rzeczywiście zastanowić się nad podstawą programową. Jeżeli tutaj są potrzebne pewne korekty, to jest pewnie czas na to, żeby te korekty wprowadzić.
Karolina Elbanowska:
Odnoszę wrażenie słuchając głosów nadchodzących z całej Polski, z małych i dużych miejscowości, że przedstawiciele ministerstwa, którzy przygotowali reformę, zatrzymali się na poziomie pewnej życzeniowości, pewnych zaklęć, które mają odczarować rzeczywistość. Tam na dole, gdzie rzeczywiście reforma jest wdrażana, tam gdzie są te biedne szkoły, ci nauczyciele z przeładowanymi klasami, te małe nieporadne dzieci, tam mamy realny problemi szkolną rzeczywistość, która w jakiś sposób, nie wiem dlaczego, nie dociera do ministerstwa. Ministerstwo nie zdaje sobie sprawy jak wygląda sytuacja, bo aż trudno mi uwierzyć w tak złą wolę. Nie przygotujemy szkół, już się więcej nic nie zmieni Wysyłając 6-latki do kompletnie nieprzygotowanych szkół, z fatalnym programem, tak naprawdę zatwierdzamy ten stan, który jest w tej chwili. Ale rodzice w całej Polsce się na to nie godzą. Te 90 proc., które nie posłało w 2010 r. sześciolatków do szkół, to jest najlepsze referendum, w którym rodzice mogli wyrazić opinię na temat tej reformy.
Katarzyna Hall:
Jeżeli chodzi o podstawę programową pozwolę sobie zacytować kilka zdań z zalecanych warunków i sposobu realizacji z tekstu podstawy. Dokument, mówi, że "należy zadbać o adaptację dzieci do warunków szkolnych, w tym o ich poczucie bezpieczeństwa". Czas trwania okresu adaptacyjnego określa nauczyciel biorąc pod uwagę potrzeby dzieci. Właśnie nauczyciel indywidualnie przygląda się tym dzieciom, uczy poprzez zabawę, zanim to dziecko przystosuje się do systemu szkolnego może dowolnie tym czasem regulować. Każde dziecko jest uzdolnione. Nauczyciel ma odkryć te uzdolnienia i je rozwijać. W trosce o to, aby dzieci odczuwały satysfakcję z działalności twórczej trzeba stwarzać im warunki do prezentowania swych osiągnięć np. muzycznych, wokalnych, recytatorskich, tanecznych, sportowych, konstrukcyjnych. Poza tym szkoła organizuje odpowiednio do potrzeb zajęcia opiekuńcze, zajęcia zwiększające szanse edukacyjne uczniów zdolnych oraz uczniów mających trudności w nauce. Nauczyciele już od dwóch lat pracują w oparciu o te zalecenia. W 2012 r. sześciolatki obowiązkowo pójdą do szkoły, ale pamiętajmy o tym, że cały czas pozostanie możliwość posłania dziecka o rok później. Rodzic, który ma wątpliwości zawsze będzie miał prawo pójść do poradni psychologiczno-pedagogicznej i uzyskać opinię dającą możliwość opóźnienia pójścia do szkoły albo rozwiewającą te wątpliwości. Co do raportu na temat wprowadzania reformy, to podsumowywane są badania Centrum Badania Opinii Społecznej pokazujące opinie rodziców 6-letnich. Informacja o wprowadzaniu reformy przedstawiona będzie też w Sejmie. To są konkretne rzeczy, które robimy, żeby analizować stan rzeczy, żeby mieć świadomość, jak sytuacja wygląda.
O reformie szkolnictwa
W 2012 r. sześciolatki mają obowiązkowo pójść do pierwszej klasy. Reforma obniżenia wieku szkolnego wprowadzana jest przez trzy lata. Od 2009 r. to rodzice decydowali: posłać sześciolatka do szkoły czy pozostawić w zerówce. W kolejnych latach jedynie 4,5 i ok. 9 proc. sześciolatków rozpoczęło naukę. Czy rok 2012 powinien być cezurą obowiązkowego posłania sześciolatków do szkół? – debatę pod tym hasłem zorganizowała 8 czerwca redakcja „Rzeczpospolitej". Jej inicjatorem było Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców. Udział w dyskusji wzięli: Katarzyna Hall, minister edukacji; Ligia Krajewska, szefowa gabinetu politycznego ministra edukacji; Karolina Elbanowska, Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców; Dorota Dziamska, pedagog, konsultant metodyczny; Jolanta Lipszyc, dyrektor Biura Edukacji Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy; Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego; Jarosław Pytlak, dyrektor Zespołu Szkół STO na Bemowie; Tomasz Ziewiec, dyrektor SP nr 25 w Warszawie. —rc