Sprawdzian ze znajomości własnego numeru identyfikacji podatkowej (NIP) miała pod koniec wakacji mieszkanka Warszawy, która zaniepokojona zadzwoniła do urzędu skarbowego, by dowiedzieć się, dlaczego nie dostała zwrotu pieniędzy z nadpłaconego podatku dochodowego.
– Myślałam, że może wysłałam roczne zeznanie PIT do złego urzędu skarbowego . Na szczęście okazało się, że pieniądze otrzymałam na konto w terminie, ale zanim się o tym dowiedziałam, pani w urzędzie przepytała mnie dokładnie – opowiada zaskoczona czytelniczka.
Taka praktyka urzędów skarbowych nie powinna jednak nikogo dziwić. W życiu codziennym nieraz przy różnych okazjach musimy uprawdopodobnić własną tożsamość. I tak jak na poczcie bez zdziwienia, odbierając poleconą przesyłkę, okazujemy dowód osobisty, tak nie powinno nas zaskakiwać, że fiskus żąda uprawdopodobnienia własnej tożsamości. Różnica polega tylko na tym, że urzędnik do niedawna prosił dzwoniących podatników o podanie numeru NIP, a gdy pytania dotyczyły wspólnego rozliczenia – o podanie NIP małżonka, który w tym rozliczeniu wpisany był jako pierwszy. Od 1 września 2011 r., odkąd zmieniły się przepisy i osoby fizyczne w relacjach z fiskusem mogą już posługiwać się tylko numerem PESEL, urzędnicy będą prosić o jego podanie.
Co więcej, można wysyłać również pytania pocztą elektroniczną. W tym jednak przypadku nie powinniśmy się dziwić, gdy nie dostaniemy na nie odpowiedzi. Urząd skarbowy może bowiem odmówić jej udzielenia, jeśli nie będzie miał pewności, kto pyta. A tak może się stać, gdy podatnik nie będzie dysponował zaufanym profilem.