Konkurs na przygotowanie e-podręczników organizowany przez Ośrodek Rozwoju Edukacji działający przy Ministerstwie Edukacji Narodowej budzi ostatnio emocje wśród przedstawicieli oświaty i w środowisku wydawców podręczników. Ogólne założenia projektu wydają się szlachetne – z prawie każdego przedmiotu szkolnego powstaną darmowe e-podręczniki dla wszystkich polskich uczniów. Diabeł tkwi jednak w szczegółach.
Zgodnie założeniami finansowanego głównie ze środków europejskich projektu, w jego wyniku ma powstać co najmniej 18 podręczników edukacji wczesnoszkolnej, przedmiotów humanistycznych, przedmiotów przyrodniczych, matematyki i przedmiotów informatycznych na każdym etapie kształcenia ogólnego (od etapu wczesnoszkolnego do szkół średnich). W praktyce to kilkadziesiąt podręczników. Wszystkie darmowe i ogólnodostępne. Projektowi ma towarzyszyć akcja szkoleń i działań informacyjno – promocyjnych skierowanych do nauczycieli ze wszystkich szkół w Polsce. W jego wyniku odbiorcami e-podręczników ma być 40% uczniów i nauczycieli.
Uczestników wartego 45 mln zł projektu, którzy w porozumieniu z ORE przygotują i udostępnią e-podręczniki, ORE wyłoniło w zorganizowanym przez siebie konkursie – to uczelnie publiczne i podmioty komercyjne. Po zgłoszonych zastrzeżeniach co do prawidłowości przeprowadzenia konkursu przez ORE, wybór tych ostatnich podmiotów unieważniono. Zastrzeżenia budzi jednak wciąż wpływ projektu na rynek podręczników szkolnych. Może on bowiem naruszać zasady uczciwej konkurencji.
Zgodnie z art. 6 ust. 1 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów zakazane są porozumienia, których celem lub skutkiem jest wyeliminowanie, ograniczenie lub naruszenie w inny sposób konkurencji. Przykładem takich porozumień jest ustalanie, bezpośrednio lub pośrednio, cen i innych warunków zakupu lub sprzedaży towarów, czy ograniczanie dostępu do rynku lub eliminowaniu z rynku przedsiębiorców nieobjętych porozumieniem. Ustawa znajduje zastosowanie do przedsiębiorców rozumianych bardzo szeroko, w tym do publicznych uczelni wyższych.
Rynek podręczników szkolnych już obecnie w znacznym stopniu kształtowany jest przez decyzje MEN – podręczniki muszą być dopuszczone do użytku szkolnego przez resort oświaty. Przy zakładanych celach projektu e-podręczniki, może dodatkowo dojść do sytuacji, w której 40% rynku podręczników stanowić będą darmowe e-podręczniki stworzone za środki publiczne przez partnerów, w tym niektórych wydawców, wyłonionych arbitralnie w konkursie organizowanym przez ORE (jednostkę podleglą MEN). Pozostali wydawcy będą zmuszeni do funkcjonowania na rynku, w którym MEN z innymi wybranymi przez siebie podmiotami w praktyce decyduje o kształcie tego rynku – podręczniki mają być darmowe. To w istocie ustalenie cen produktów na rynku. Dla wydawców już działających na rynku podręczników, szkolnych, którzy nie będą mieli państwowego wsparcia, to cios, który może zaważyć o ich istnieniu. Dla pozostałych podmiotów to zamknięcie dostępu do rynku – wejście na uzależniony od państwa rynek, na którym dominują darmowej i wspierane państwowe produkty, nie będzie mieć sensu.