W miejscach cennych przyrodniczo ma nie być farm wiatrowych czy innych konstrukcji, które mogłyby zakłócić sielski krajobraz. Taki jest cel projektowanych zmian w tzw. ustawie krajobrazowej. W praktyce może się jednak okazać, że niektóre czynności będą przez przedsiębiorców i urzędników wykonywane dwa razy.
Zgodnie z projektem marszałkowie województw mają raz na 20 lat sporządzać audyty krajobrazowe. Jeśli w danym miejscu znajdą się cenne przyrodniczo obiekty, pojawi się konieczność uchwalenia urbanistycznych zasad ochrony krajobrazu. Taką uchwałę podejmie sejmik województwa. Będzie ona mogła wprowadzić ograniczenia dotyczące lokalizowania zabudowy, wielkości budynków. Może też wskazać materiały budowlane dopuszczone do zastosowania w danym miejscu czy kolorystykę obiektów. W czasie planowania inwestycji trzeba będzie przeanalizować, czy nie zakłócą krajobrazu.
Analizy tego, jak np. dany obiekt wpływa na krajobraz, dokonuje się już dzisiaj. Tak się dzieje, gdy inwestycja wymaga oceny oddziaływania na środowisko. Po wejściu w życie rozwiązań tzw. ustawy krajobrazowej wiele inwestycji będzie wymagało przeprowadzania oceny oddziaływania na środowisko na podstawie obecnych regulacji, a na podstawie nowych – osobnego sprawdzenia, czy np. budowla nie zakłóci krajobrazu.
– Dojdzie do zdublowania oceny oddziaływania na krajobraz, pojawi się chaos planistyczny i ryzyko kolizji interpretacyjnych – mówi Arkadiusz Sekściński z Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Dodaje, że w różnych dokumentach mogą się pojawić odmienne diagnozy wpływu danej inwestycji na krajobraz.
To nie koniec zarzutów. Okazuje się, że również audyty krajobrazowe marszałków mogą się okazać powieleniem istniejących rozwiązań. Zgodnie z prawem ochrony środowiska podczas sporządzania planów zagospodarowania przestrzennego trzeba scharakteryzować elementy przyrodnicze na danym obszarze.