Działka budowlana: za błędny dokument zapłaci gmina

Kupujący nie ma obowiązku weryfikować wydanego przez gminę zaświadczenia – stwierdził Sąd Najwyższy.

Publikacja: 22.05.2014 08:22

Pewne zaniedbania, w tym wypadku kupujących działkę, nawet jeśli mogły mieć związek z ich szkodą, ni

Pewne zaniedbania, w tym wypadku kupujących działkę, nawet jeśli mogły mieć związek z ich szkodą, nie powinny ich obciążać, ?w sytuacji gdy dysponowali zaświadczeniem urzędu o charakterze działki i działali w zaufaniu do urzędowego dokumentu.

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Gmina, która wydała błędne zaświadczenie, że działka ma charakter budowlany, musi zwrócić nabywcom nieuzasadnioną część ceny. To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego, pokazujące granice odpowiedzialności na styku obywatel–urzędnik.

Nie sprawdzili

Janusz i Bożena S. kupili w 2003 r. działkę o powierzchni 1500 mkw. jako budowlaną. Sprzedająca przedstawiła im bowiem zaświadczenie z gminy, że zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego jest ona przeznaczona na cele zabudowy jednorodzinnej, zagrodowej i nieuciążliwe usługi. Podpisał je starszy specjalista ds. budowlanych. Dopiero po pięciu latach, kiedy państwo S. zamierzali ją wykorzystać, dowiedzieli się, że plan wyłącza jej zabudowę. Tak było też w momencie jej zakupu.

Działka rolna warta ok. 1 tys. zł została zatem kupiona jako budowlana za 32 tys. zł. Teraz jako rolna warta jest 4 tys. zł, a jako budowlana – 110 tys. zł. I o tę różnicę (106 tys. zł) Janusz i Bożena S. pozwali gminę. Sąd Okręgowy w Kielcach uznał szkodę i zasądził od gminy na ich rzecz połowę kwoty (53 tys. zł). Uznał, że gmina przyczyniła się w 50 proc. do powstania szkody.

Z kolei Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał, że szkodą jest różnica między ceną działki rolnej a tą, którą nabywcy faktycznie zapłacili, czyli 31 tys. zł. Z tym że kwotę tę trzeba zwaloryzować o inflację (wskaźnik GUS z lat 2003–2011 – 23,5 proc.), co dało 38 tys. zł. SA uwzględnił też przyczynienie się kupujących do szkody, ale tylko w 10 proc. Wytknął im, że niedbale podeszli do transakcji. Ich wątpliwości powinno wzbudzić położenie działki – 150 m od czynnej kopalni marmuru, samosiejki i brak zabudowań. Wskazane było też przejrzenie księgi wieczystej, w której, tak jak w rejestrze gruntów, działka figurowała jako rolna.

Zaufanie do urzędu

Sąd Najwyższy nie dopatrzył się przyczynienia i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy (III CSK 79/13).

– Urzędowe zaświadczenie korzysta z domniemania prawdziwości zawartych w nim informacji; regułą jest, że osoba na podstawie takiego dokumentu dokonuje czynności prawnych i nie ma dodatkowego obowiązku ich sprawdzania, nawet przy przyjęciu najwyższego stopnia dbałości o własne interesy – wskazała Irena Gromska-Szuster, sędzia SN. – Stanowisko SA, że powodowie powinni sprawdzić rzetelność zaświadczenia na podstawie wpisów w księdze wieczystej i rejestrze gruntów, nie przekonuje. Wpisy nie przesądzają bowiem o przeznaczeniu działki. Tak samo jak położenie w pobliżu kamieniołomów i brak zabudowy. Co się zaś tyczy sprawdzenia planu zagospodarowania, to był nieczytelny nawet dla biegłych – wskazała.

Wartość szkody

Sąd Najwyższy zgodził się natomiast z SA, że ustalenie wysokości szkody wymaga porównania stanu majątkowego poszkodowanego ze stanem, jaki by istniał, gdyby nie doszło do zdarzenia wyrządzającego szkodę, w tym wypadku wydania błędnego zaświadczenia. Chodzi zatem o nadpłatę ze względu na rzekomo budowlany status działki. Z tym że szkodę tę należy ustalić według cen z daty ustalania odszkodowania, a więc po waloryzacji „nadpłaty". Nie jest zaś szkodą to, że skarżący mają działkę rolną, a nie budowlaną, gdyż nigdy nie była ona i nie jest budowlana.

OPINIA dla Rz

Zbigniew ?Banaszczyk - adwokat, Uniwersytet Warszawski

Pewne zaniedbania, w tym wypadku kupujących działkę, nawet jeśli mogły mieć związek z ich szkodą, nie powinny ich obciążać, ?w sytuacji gdy dysponowali zaświadczeniem urzędu o charakterze działki i działali w zaufaniu do urzędowego dokumentu. ?O miarkowaniu odszkodowania można by mówić w razie bardzo poważnych wątpliwości, gdyby np. były dwa sprzeczne dokumenty. Dokument urzędowy jest dokumentem urzędowym. ?Dodatkowym argumentem jest to, że przecież ów dokument ?i transakcję kontrolował notariusz, który jest w tej dziedzinie kwalifikowanym specjalistą, a nie dopatrzył się wad w zaświadczeniu gminy. Trudno zaś wymagać jakiejś nadzwyczajnej czujności ?od kupującego i obciążać go za skutki bezprawnego ?zaświadczenia urzędu.

Gmina, która wydała błędne zaświadczenie, że działka ma charakter budowlany, musi zwrócić nabywcom nieuzasadnioną część ceny. To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego, pokazujące granice odpowiedzialności na styku obywatel–urzędnik.

Nie sprawdzili

Pozostało 94% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara