Sprawa dotyczy sieci wodociągowych i kanalizacyjnych budowanych przed laty. Również z inicjatywy mieszkańców, którzy zakładali w tym celu tzw. społeczne komitety wodociągowe.
Jest problem
W tamtym czasie nie wszystkie gminy zadbały o całkowite załatwienie sprawy, tzn. nie tylko o to, by kwestia wejścia na prywatny grunt z inwestycją była prawnie uregulowana, ale także o zawarcie z właścicielem umowy na długoterminowe korzystanie z nieruchomości. Do rzadkości należały także sytuacje, w których ustanawiano służebność.
– Obecnie wzrost świadomości prawnej oraz możliwość skorzystania z pomocy coraz liczniejszej rzeszy prawników na rynku sprawiły, że ludzie zaczęli domagać się odszkodowań – wyjaśnia Grzegorz Kubalski, prawnik Związku Powiatów Polskich. – Jeżeli gmina nie dysponuje żadnymi dokumentami potwierdzającymi, że wejście i zajęcie terenu pod inwestycję było legalne, to sądy orzekają o odszkodowaniu – kwituje.
– A te nie są małe, bo sięgają nawet 100 tys. zł – mówi Eugeniusz Gołembiewski, wiceprezes Unii Miasteczek Polskich.
Właściciel gruntu może żądać odszkodowania za czas nie dłuższy niż dziesięć lat