Pan starosta i esemesowy terror

Mrągowo. Jarosław G. z telefonów byłego szefa dostał kilka tysięcy wiadomości z obelgami. Prokuratura umorzyła śledztwo

Publikacja: 18.06.2010 22:06

Pan starosta i esemesowy terror

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Jesień 2005 r. PiS wygrywa wybory parlamentarne. Dominik Tarnowski jest młodym radnym miejskim w Mrągowie.

– Zaczął do mnie przychodzić do biura. Mówić, że nas popiera. Chodził do kościoła, chciał wieszać wszędzie symbole naszej partii – opowiada Jerzy Gosiewski, poseł PiS z Mrągowa. Tarnowski został dyrektorem jego biura.

– Wystawiliśmy go w wyborach do rady powiatu. Później dzięki naszemu poparciu został starostą mrągowskim i nasze drogi jakby się rozeszły. Przestał przychodzić na spotkania – wspomina Gosiewski.

W 2007 r. kolejne wybory. Tym razem górą jest PO. – Ludzie zaczęli mówić, że Tarnowski przepisał się do PO. To była prawda – mówi Gosiewski.

[srodtytul]Konkurs gazety[/srodtytul]

Rok temu w konkursie "Gazety Olsztyńskiej" na najpopularniejszego samorządowca Warmii i Mazur, w którym czytelnicy wycinają i wysyłają zamieszczone w gazecie kupony, Tarnowski zajął drugie miejsce. W tym roku był trzeci.

– W 2009 r. przywieźli do nas, do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, gazety z kuponami. Kupiono je na zwrotach. Tarnowski nakazał wycinać kupony, wypełniać i wysłać je na adres redakcji – opowiada Jarosław G. (nie chciał ujawnić nazwiska), do niedawna przyjaciel starosty i pracownik PCPR. – Nie zgodziłem się.

Z telefonu komórkowego starosty G. dostał esemesa: – "Jeśli będzie trzeba, zlikwiduję PCPR i powołam CPR, poczytaj sobie panie kadrowcu kodeks pracy to się dowiesz, co to znaczy dla niechcianych etatów. Żegnam!"

G.: – Dla świętego spokoju wycięliśmy kupony.

[srodtytul]Praca i groźby [/srodtytul]

Jarosław G. poznał Tarnowskiego, kiedy ten pracował w biurze Gosiewskiego. – Pomagał mi w zbieraniu materiałów do pracy magisterskiej – wspomina G.

Bardzo się zaprzyjaźnili. – Bywaliśmy u siebie w domach, na wspólnych imprezach – mówi G. Gdy Tarnowski został starostą, Jarosław G. dostał intratną pracę w PCPR z pensją 4,6 tys. zł brutto.

Ale idylla nie trwała długo. Zanim G. nie zgodził się na wycinanie kuponów w konkursie, tuż po świętach Bożego Narodzenia w 2008 r. doszło do innej sprzeczki.

– Przywieźli do nas dary dla Caritasu. Coś tam przy nich załatwiał Tarnowski. Kazał mi powiedzieć mediom, że mamy tego 2 tony. To było ordynarne kłamstwo, bo TIR miał tonaż tylko 900 kg. Nie zgodziłem się – opowiada Jarosław G. Wtedy się zaczęło. Na jego telefon zaczęły przychodzić obraźliwe esemesy. – "Masz przejeba..."; "Wiadomość dla wieprza, rzeźnik się zbliża"; "Kupiłeś już czarny garnitur". Wszystkie wysłane z dwóch telefonów używanych przez starostę.

Na część z nich Jarosław G. odpisał. Na część nie. Kiedy milczał, wiadomości tekstowe miały bardziej dosadną treść: "Chu... popier... wypier... z mojego życia".

G.: – Żarty się skończyły, gdy zaczęto grozić mojej rodzinie.

Na początku grudnia 2009 r. G. dostał wiadomość: "Po tym wszystkim ani Ty, ani Twoja rodzina nie możecie czuć się bezpieczni". Parę minut później: "Zemszczę się za wszystko zapłacicie".

G. zgłosił sprawę prokuraturze w Mrągowie. Ta śledztwo przekazała do odległego o 30 km Biskupca. – W sumie było kilka tysięcy takich esemesów. Wszystkie wysłane z telefonów używanych przez starostę – mówi Mieczysław Orzechowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. – Treść ich jest różna, od gróźb karalnych po mobbing.

Mimo to śledztwo umorzono. Prokurator z Biskupca uznał, że esemesy były wysyłane z telefonu starosty, ale on nie wie, czy to robił Tarnowski. – To jakiś absurd – oburza się G. Podobnie uważa Orzechowski. – Z uzasadnieniem mówiącym o tym, że nie da się ustalić, kto wysyłał esemesy z telefonu starosty, nie można się zgodzić. I ich treść, i liczba wskazują, że robił to Tarnowski. G. umorzenie śledztwa zaskarżył. Czeka na decyzję sądu. Pracę w PCPR stracił dwa miesiące temu.

[srodtytul]Zemsta polityczna?[/srodtytul]

Tarnowski twierdzi, że esemesów nie wysyłał. – Te wiadomości nie pochodzą ode mnie, one zostały sfałszowane – mówi.

Kto i po co miałby to robić? Według starosty to zemsta jego konkurentów politycznych za to, że mu się dobrze powodzi. Twierdzi też, że telefon, z którego wysyłano wiadomości, nie jest jego. – Dzwoniliśmy na ten numer i pan odebrał – mówimy.

Gdy chcemy sprawdzić, czy telefon należy do starosty, ten wyciąga z kieszeni aparat i go ścisza. – Proszę dzwonić – mówi.

Kilkanaście minut po rozmowie ze starostą ktoś dzwoni do nas z jego telefonu i pyta: – Pan do mnie dzwonił?

[i]współpraca Tomasz Sklinsmont, TVP Olsztyn[/i]

Jesień 2005 r. PiS wygrywa wybory parlamentarne. Dominik Tarnowski jest młodym radnym miejskim w Mrągowie.

– Zaczął do mnie przychodzić do biura. Mówić, że nas popiera. Chodził do kościoła, chciał wieszać wszędzie symbole naszej partii – opowiada Jerzy Gosiewski, poseł PiS z Mrągowa. Tarnowski został dyrektorem jego biura.

Pozostało 93% artykułu
W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski nowym prezesem TK. "Ewidentna wada formalna"