Nie wymaga tego żadne prawo – nieprzypadkowo zapewne, bo gdyby taki próg istniał, naruszałby sedno demokracji, czyli decyzję wyborców.
Adwokat Roman Giertych nie zmarnował okazji by na twitterze napisać: - "Ponieważ kilkudziesięciu senatorów powinno być na kwarantannie, to przyjście opozycji na Zgromadzenie Narodowe da kworum potrzebne do zaprzysiężenia PAD...". Sugeruje, że nieobecnością na tej uroczystości, by nie powiedzieć: obstrukcją, można zablokować objęcie 6 sierpnia urzędu przez Andrzeja Dudę na następną kadencję.
Ani jednak konstytucja, ani żadna inna ustawa, ani w końcu regulamin Zgromadzenia Narodowego zwołanego w celu złożenia przysięgi przez nowo wybranego prezydenta (a jest taki) żadnego kworum w tej sprawie nie ustanawiają. Regulamin odsyła tylko w kwestiach nieuregulowanych do regulaminu Sejmu. Ten zaś w art. 190 stanowi, że Sejm większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, to jest tu istotne, uchwala ustawy, podejmuje uchwały i inne rozstrzygnięcia, jeżeli przepisy konstytucji nie stanowią inaczej. Konstytucja przyznaje Zgromadzeniu Narodowemu kilka kompetencji, np. do postawienia prezydenta przed Trybunałem Stanu, do czego wymaga aż 2/3 głosów ustawowej liczby obu izb razem wziętych. Ale przy zaprzysiężeniu prezydenta parlament nie ma do podjęcia żadnej uchwały ani rozstrzygnięcia, ani nawet akceptacji przysięgi.
Bo to nie Zgromadzenie Narodowe wybiera prezydenta, lecz naród. Nie ma też żadnego kworum, i żaden inny organ państwa nie może zablokować objęcia przez niego urzędu. Nawet Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN stwierdza tylko ważność wyboru dokonanego przez obywateli – co uczyniła w poniedziałek.
Zdaniem prof. Ryszarda Piotrowskiego z UW problemy epidemiczne w Senacie nie powinny uniemożliwić wzięcia udziału w tym posiedzeniu większości senatorów, tym bardziej że mogą w nim uczestniczyć rozmieszczeni w różnych salach parlamentu czy zdalnie. Z kolei konstytucjonalista prof. Marek Chmaj uważa, że nie ma wymogu kworum podczas takiego Zgromadzenia, więc w skrajnym wypadku wystarczyłaby grupka posłów i senatorów i marszałek, aby prezydent mógł złożyć przysięgę.