– Fundusze Unii Europejskiej to dla nas wielka szansa. Bez tej pomocy rozwój miasta byłby znacznie wolniejszy – mówi Jarosław Pałkowski, wiceburmistrz Helu. Wartość dotacji, które wspomogą inwestycje w tej gminie, to rekordowe 10,2 tys. zł w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Średnia dla Polski to 1,1 tys. zł.
"Rzeczpospolita" sprawdziła, które gminy w ostatnich trzech latach przyciągnęły najwięcej pieniędzy z unijnych funduszy. Kluczowy pod tym względem był ubiegły rok. Dopiero wtedy na dobre ruszył proces podziału grantów, a do rywalizacji o wsparcie stanęło co najmniej 100 tysięcy chętnych – urzędów, instytutów, szkół, organizacji pozarządowych i firm. To właśnie wartość pozyskanych przez nie dotacji braliśmy pod uwagę w naszym zestawieniu.
– Nie tylko aktywność władz samorządowych decyduje o sukcesie, ale też działania całej społeczności lokalnej – podkreśla Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna, jednego z liderów rankingu.
Ranking "Rz" pokazuje, że dotychczas unijna pomoc rozkładała się bardzo nierównomiernie. Z jednej strony mamy zdecydowanych liderów – tam efekty wsparcia uwidocznią się bardzo szybko: mieszkańcy będą mogli korzystać z nowych dróg, wodociągów, wyremontowanych szkół i szpitali. Z drugiej strony są gminy, głównie wiejskie, gdzie unijnych pieniędzy praktycznie nie ma. Regułą niestety jest, że w gminie prowadzi się jeden projekt, np. wsparcie miejscowych bezrobotnych.
Dobrym przykładem takiego zróżnicowania są dwie leżące niemal o miedzę podwarszawskie gminy wiejskie o teoretycznie podobnym potencjale – Nadarzyn i Prażmów. W tej pierwszej wartość unijnych projektów w przeliczeniu na mieszkańca wynosi ok. 8,5 tys. zł, w tej drugiej ponad 300 razy mniej, czyli 25 zł.