O tym, że centralne zamówienia publiczne mogą oznaczać olbrzymie oszczędności, wiadomo od dawna. Pierwszą ich próbę rząd podjął już w 2008 r., organizując duży przetarg na usługi telefoniczne dla administracji rządowej. Według szacunków wydał wtedy o 24 mln zł mniej, niż gdyby każde ministerstwo zawierało odrębne umowy. Teraz zgodnie z projektem zarządzenia premiera centralne zamówienia mają objąć dziesięć rodzajów dostaw oraz 15 rodzajów usług (patrz ramka) i dotyczyć aż 61 jednostek administracji (wszystkie ministerstwa i urzędy wojewódzkie oraz centralne, takie jak: UOKiK, URE, UKE, GDKiA czy GUS).
Jak to ma działać? Do 30 listopada szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów określi, jakie zamówienia będą realizowane w kolejnym roku przez Centrum Usług Wspólnych. Ministerstwa i urzędy będą zobowiązane zgłosić, czy potrzebują coś z tej listy. Jeśli tego nie zrobią, nie wolno im będzie samodzielnie ogłosić przetargu, chyba że po uzyskaniu specjalnej zgody. CUW zbierze wszystkie zamówienia i będzie ogłaszał przetargi. Wybrane w nich firmy wykonają zamówienie na rzecz jednostek, które zgłosiły zapotrzebowanie. Poza zapłatą za dostawę czy usługę zapłacą one CUW 1 proc. wartości zamówienia plus VAT, co ma pokrywać koszty administracyjne związane z organizowaniem przetargów.