Skąd taka rozbieżność? – Mamy w województwie sporo obszarów dziedzicznej biedy. I przekazywania z pokolenia na pokolenie nauki, jak czerpać dochody z innych źródeł niż praca. To tereny po byłych PGR – wyjaśnia Zdzisław Szczepkowski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Olsztynie.
– Takie osoby nie pracują i nie chcą pracować. Rejestrują się w statystykach, by uzyskać prawo do ubezpieczenia zdrowotnego. A także dla zaświadczenia o statusie bezrobotnego niezbędnego do pozyskania świadczeń z pomocy społecznej – dodaje dyrektor. Jego zdaniem przypadki uzyskania nawet 2 tys. zł miesięcznie z różnych zasiłków czy dodatków wcale nie są odosobnione. – To więcej niż minimalne wynagrodzenie – zauważa Szczepkowski.
Faktyczny poziom bezrobocia pokazują Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności. Wedle ich metodologii do bezrobotnych zaliczają się tylko te osoby, które aktywnie szukają pracy (w ciągu ostatnich czterech tygodni podjęły konkretne działania) i są gotowe do jej podjęcia. Wykluczeni są za to ci, którzy pracują np. w szarej strefie.
Na zjawisko zatrudniania na czarno zwraca uwagę Grzegorz Błażków, dyrektor WUP w Zielonej Górze. W woj. lubuskim stopa bezrobocia BAEL wyniosła w IV kw. 2010 r. 9,3 proc., o 5,8 pkt proc. mniej niż stopa bezrobocia rejestrowanego.
– Mamy rejony, gdzie statystyki mówią o bardzo wysokim bezrobociu, ale firmy nie mogą znaleźć chętnych do pracy. I wcale nie oferują głodowych warunków – podkreśla dyrektor lubuskiego WUP. Dodaje, że często zatrudnienie znajdują tam w końcu osoby skierowane z niemieckich urzędów pracy. – To pokazuje, że w województwie jest spora szara strefa. A my nie mamy żadnych możliwości jej nadzoru – dodaje Błażków.