W czwartkowym orzeczeniu stwierdzono, że nowa Krajowa Rada Sądownictwa nie jest organem bezstronnym i niezależnym od władzy ustawodawczej i wykonawczej. Świadczyć ma o tym szereg przesłanek: Sejm de facto wybiera zdecydowaną większość jej członków; nie opublikowano do tej pory listy sędziów popierających kandydatów do KRS i nie wiadomo czy są to sędziowie orzekający w sądach czy pracujący w Ministerstwie Sprawiedliwości, a więc zależni od władzy wykonawczej; poza tym KRS nie staje w obronie atakowanych sędziów, przeciwnie jej członkowie domagali się wszczęcia środków dyscyplinarnych wobec sędziów, którzy zadali pytania prejudycjalne do Luksemburga; wreszcie członkowie KRS są beneficjentami obecnych zmian w sądownictwie, np. są prezesami sądów.
Trzyosobowy skład izby pracy SN uznał, że izba dyscyplinarna SN nie jest sądem w rozumieniu prawa unijnego. Na taką ocenę składa się kilka faktów. Jest to zupełnie nowy, specjalny sąd składający się z zupełnie nowych sędziów, często związanych z władzą ustawodawczą i wykonawczą.
Sędzia sprawozdawca dodał, że dzisiejsze orzeczenie otwiera proces orzeczeń w tych kwestiach, ale z wyroku TSUE wynika, że każdy organ ma obowiązek stosować prawo unijne (teza 160).
- Wyrok Sądu Najwyższego nie pozostawia wątpliwości: Izba Dyscyplinarna powołana przez neo-KRS,nie jest sądem niezawisłym i bezstronnym w rozumieniu standardów europejskich.Neo-KRS wg obiektywnych i subiektywnych kryteriów nie jest niezależna od władzy politycznej - skomentowała na Twitterze mec. Sylwia Gregorczyk-Abram, współzałożycielka inicjatywy "Wolne sądy".