Z tej propozycji mimo protestu środowisk prawniczych minister Zbigniew Ziobro nie chce się wycofać. Dziś posłowie z Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka zajmą się pierwszym czytaniem projektu ustawy o postępowaniu dyscyplinarnym wobec osób wykonujących niektóre zawody prawnicze.

Sądem I instancji mają być wydziały dyscyplinarne w sądach apelacyjnych, II instancją będzie Sąd Najwyższy. Do orzekania w sądzie dyscyplinarnym będą uprawnieni wszyscy sędziowie danego sądu (z wyjątkiem prezesa i wiceprezesów). Przewodniczący i reszta składu zostaną wyznaczeni w kolejności według wpływu spraw z jawnej dla stron listy sędziów.

Do sądów dyscyplinarnych trafiałyby nie tylko dyscyplinarki, lecz także inne sporne kwestie związane z funkcjonowaniem korporacji, np. przeniesienie służbowe sędziego.

Oskarżycielami w postępowaniu przed sądem dyscyplinarnym będą rzecznik dyscyplinarny i jego zastępcy. Przed sądem są oni stroną, a powołuje ich pierwszy prezes Sądu Najwyższego na sześcioletnią kadencję. Postępowania będą jawne, bo dają gwarancję rzetelności. W razie wydania wyroku wymierzającego najsurowszą karę (wydalenie z adwokatury, odebranie prawa prowadzenia kancelarii notarialnej, wydalenie komornika ze służby) sąd dyscyplinarny powiadomi o tym samorząd, a w wypadku notariuszy i komorników także ministra sprawiedliwości.

Rządowym propozycjom przeciwne są korporacje. - Będziemy zdecydowanie oponować przeciwko odebraniu nam sądownictwa dyscyplinarnego ze względu na dobro klienta-zapowiada Stanisław Rymar, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej. -Przekreślenie samorządu, odebranie mu kolejnej samodzielnej kompetencji to nonsens. Nigdzie w krajach europejskich nie odbiera się w pierwszej instancji postępowania dyscyplinarnego samorządom - dodaje Zenon Klatka, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych. Przeciwna jest też Krajowa Rada Sądownictwa. Wszystkie korporacje podjęły oficjalne uchwały, w których krytykują pomysł rządu.