Rzeczpospolita: Czy niezawisłość sędziowska zapisana ?w konstytucji w taki sposób jak dziś jest wystarczająca?
Roman Hauser: Głosy krytyczne wobec sędziów pojawiają się wówczas, gdy niezawisłość komuś przeszkadza i gdy staje się niewygodna. Gdy postępowanie sądowe doprowadzi do uzyskania wyroku satysfakcjonującego i zgodnego z oczekiwaniami, jesteśmy zadowoleni z kompetentnego i sprawiedliwego sądu. Ale ten sam wyrok drugą stronę – co oczywiste – zadowala mniej. Słyszy się wtedy głosy krytyczne, że sędzia był nieprzygotowany do sprawy, stronniczy, że wydał wyrok na zamówienie, że działał pod wpływem nacisku prezesów czy, jak ostatnio się zdarzyło, swoim wyrokiem wpisał się w kampanię wyborczą. To pojmowanie niezawisłości jest dalece niewłaściwe. Bo niezawisłość to głęboko uzasadniona wartość konstytucyjna, a nie przywara czy krnąbrność niepokornych sędziów. Nie jest dla samego sędziego, ale została mu przyznana ze względu na dobro wymiaru sprawiedliwości, a przede wszystkim ze względu na dobro całego społeczeństwa. Bo przecież w interesie każdego leży to, by na sędziego nie było żadnych nacisków.
Na szczęście sędziowie potwierdzają, że w swych orzeczeniach opierają się wyłącznie na przepisach prawa, a nie na opinii publicznej, oczekiwaniach partyjnych czy ambicjach niektórych polityków. Nie ma więc potrzeby zmian przepisów regulujących niezawisłość sędziowską. Należy przede wszystkim właściwie je stosować. A gdy będą się pojawiać zakusy z którejkolwiek strony na niezawisłość sędziowską, Rada podejmie zdecydowane kroki.
Kierowana przez pana Rada coraz częściej jest zmuszona stawać po stronie sędziów, odpierając polityczne ataki na nich. Politycy pozwalają sobie na zbyt wiele?
Kiedy zostałem wybrany na przewodniczącego, starałem się i na łamach prasy, i bezpośrednio na zgromadzeniach sędziów wyjaśnić, jaka jest rola Rady. Podkreślałem, że nie jest to kolejne stowarzyszenie sędziowskie czy związek zawodowy, który może coś „załatwić" tej grupie zawodowej, ale konstytucyjnie uprawniony organ do czuwania nad niezależnością sądów i niezawisłością sędziów. Nie trzeba było długo czekać na to, by autorytet trzeciej władzy został wystawiony na próbę. Pamiętamy zamieszanie związane z wyborami samorządowymi w listopadzie 2014 r. Zewsząd słychać było niezwykle krytyczne głosy obciążające winą za wszystko – złe działanie systemu informatycznego, wybór wykonawcy, mylny spot wyborczy, działanie tysięcy członków komisji wyborczych – wyłącznie dziewięciu sędziów zasiadających w PKW. Ze strony niektórych polityków pojawiły się zarzuty fałszowania wyborów, czy też „terroryzowania" sędziów przez prezesów i nakazywania im orzekania w określony sposób. Rachunek za cały powyborczy bałagan wystawiono sędziom z PKW, podczas gdy zawinili urzędnicy, informatycy, specjaliści od reklam, politycy. Na szczęście sędziowie potwierdzili, że wbrew tezom o naciskaniu i terroryzowaniu są w pełni niezawiśli, bo rozpatrując protesty wyborcze, tam, gdzie było to uzasadnione, nakazywali np. ponowne przeliczenie głosów czy powtórzenie wyborów. Niesmak i złe wrażenie jednak pozostały.