Jak rozpoczęła się wojna o Trybunał Konstytucyjny

Walka o wpływy w Trybunale Konstytucyjnym, zaczęła się znacznie wcześniej zanim PiS doszedł do władzy. Konsekwencje rozwijającego się politycznego sporu okazały się destrukcyjne dla tej instytucji.

Publikacja: 05.12.2024 18:26

Pod koniec grudnia 2016 r. prezes Rzepliński odszedł po zakończonej kadencji, a prowadzone polityczn

Pod koniec grudnia 2016 r. prezes Rzepliński odszedł po zakończonej kadencji, a prowadzone polityczno-prawne manewry doprowadziły do nominowania na jego miejsce sędzi Julii Przyłębskiej, która miała stać się wkrótce synonimem politycznego podboju TK. Andrzej Rzepliński i Julia Pzyłębska, w tle sędzia Piotr Pszczółkowski.

Foto: Rafał Guz

Cała historia, która doprowadziła  do obecnej sytuacji w Trybunale Konstytucyjny, zaczyna się w 2010 r., kiedy prezesem zostaje prof. Andrzej Rzepliński. Jego ambicją jest reforma TK, która ma polepszyć organizację pracy i sprawność orzeczniczą tej instytucji. Zapowiada to na początku kadencji.

Inicjatyw przechodzi bez echa, ale w TK powstają sędziowskie zespoły problemowe, które mijają opracować koncepcje reform na różnych odcinkach działania TK. Oficjalnie inicjatywa zostaje ogłoszona 9 kwietnia 2011 r., podczas dorocznego Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK z udziałem prezydenta Bronisława Komorowskiego, premiera Donalda Tuska i przedstawicieli najwyższych władz TK . Prof. Rzepliński informuje wtedy, że prace nad projektem ustawy zostały zakończone. Nikomu nie przeszkadza, że sędziowie sami piszą sobie ustawę, która reguluje również ich sprawy socjalno-bytowe i odpowiedzialność dyscyplinarną. Hasło prezesa o tym „krawiec, który szyje garnitur dla samego siebie”, zostaje przyjęte.

Inicjatywa Rzeplińskiego przyspiesza, gdy rząd zaczyna patrzeć na zegarek

Tak przygotowany projekt w lipcu 2013 r. trafia do Sejmu, jako inicjatywa prezydencka. Miesiąc później rozpoczynają się prace legislacyjne. Posłowie nie spieszą się jednak z jej uchwaleniem. Dopiero nieoczekiwana porażka Bronisława Komorowskiego w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 2015 r., który minimalnie przegrał z Andrzejem Dudą, zmienia sytuację. Rządząca większość zaczyna patrzeć na zegarek. W połowie maja podczas prac w komisji sejmowej do projektu ustawy zgłoszono artykuł przejściowy 135, który ustanawiał nowy termin na zgłoszenie kandydatur na stanowiska pięciu sędziów TK, zastępujących sędziów, których kadencje wygasały w 2015 r. W pracach komisyjnych aktywnie uczestniczyli przedstawiciele TK, w tym prof. Andrzej Rzepliński.

Problem w tym, że kadencje trzech sędziów wygasały w czasie VII kadencji, gdy rządziła jeszcze Platforma,natomiast dwie pozostałe – w grudniu 2015 r., czyli już po wyborach i rozpoczęciu VIII kadencji Sejmu wybranego pod koniec października. Wszelkie sondaże wskazywały w tych wyborach na zwycięstwo PiS i porażkę Platformy.

Poprawka zapewniała wybór dwóch sędziów awansem, przez stary, odchodzący układ polityczny. Łamało to obowiązujący do tej pory zwyczaj konstytucyjny. Ustawa zasadnicza nie dawała precyzyjnych wskazań co do wyboru sędziów, pozwalając na pewne interpretacje. Ukształtowana praktyka uzasadniała jednak ich wybór przez rządzącą w danej chwili większość. Od 1997 r. ta ustrojowa zasada, że wybiera ten, kto rządzi,była przestrzegana; mechanizm dawał gwarancję politycznego pluralizmu, który został w 2015 r. zaburzony. Platforma wybrała bowiem sędziów, których kadencja upływała na początku listopada lub w grudniu tego samego roku.

Poprawkę, która zrobiła wyrwę w dotychczasowych zasadach wyboru, wniósł w połowie maja 2015 r. podczas prac nad projektem ustawy poseł PO Robert Kropiwnicki. Wywołało to krytykę opozycji i jedynie pomruk niezadowolenia ekspertów legislacyjnych oraz autorytetów prawniczych.

 Podczas trzeciego czytania w Sejmie poseł Kropiwnicki uzasadniał konieczność wprowadzenia poprawki: „Otóż zmiana jest głównie po to, żeby Trybunał mógł spokojnie funkcjonować również wtedy,gdy nie będzie obrad Sejmu, Sejm i Senat będą w okresie przejściowym”.

Była to jednak fałszywa argumentacja, gdyż TK mógł funkcjonować i orzekać w mniejszych składach i brak dwóch nowych sędziów przez kilka miesięcy zmieniał w jego zdolnościach orzeczniczych niewiele.

100 procent składu Trybunału dla rządzących

Ustawa została uchwalona. 21 lipca 2015 r. podpisał ją prezydent. Uruchomiło to mechanizm wyboru pięciu sędziów TK jeszcze w starej kadencji.

Do czego tracąca władzę Platforma potrzebowała przyspieszonych wyborów sędziów? Trybunał Konstytucyjny jest swoistym bezpiecznikiem systemu. Jest to jedyna instytucja, która może utemperować zapędy rządzącej większości.Większy wpływ na obsadę TK miał pozwolić na większą kontrolę konstytucyjną działań PiS przez ludzi światopoglądowo zbliżonych do ugrupowania tracącego władzę. Zdawano sobie też sprawę, że kadencyjny kalendarz wyborczy w TK w przyszłości układa się bardzo źle, gdyż w ciągu kolejnych czterech lat upłyną kadencje większości sędziów. A to będzie oznaczało, że nominaci nowej władzy mogą zdominować TK i zapewnić sobie w nim większość. W efekcie niezależna kontrola konstytucyjna będzie iluzoryczna. Teraz jednak, po tym wyborze całej piątki, w TK mogło zasiadać piętnastu sędziów z powołania Platformy, czyli 100 proc. składu.

PiS  obawiało się z kolei, że wybór na finiszu kadencji pięciu sędziów TK z nominacji Platformy będzie oznaczał kilkuletnie sabotowanie kluczowych reform związanych z przebudową państwa – poprzez uznawanie ich za niekonstytucyjne. Dlatego lider PiS nie miał żadnych skrupułów, aby zaraz po wygranych wyborach odkręcić wybór Platformy. Za jego determinacją stało przekonanie, że ma do czynienia z instytucją stojącą na straży okrągłostołowego porządku, który on sam kwestionował.

Czytaj więcej

Gra wokół składu Trybunału Konstytucyjnego

Demonstracja siły Kaczyńskiego

Po wygranych wyborach PiS, który zdobył w Sejmie i w Senacie samodzielną większość, mając dodatkowo „swojego” prezydenta, dał pokaz politycznej siły, nie licząc się z nikim i z niczym. Cel był prosty: odbicie TK z wykorzystaniem wszystkich dostępnych środków. Postanowił pójść na całość.

Już dzień po rozpoczęciu nowej kadencji Sejmu posłowie PiS złożyli projekt nowelizacji ustawy o TK, który miał zlikwidować kontrowersyjną poprawkę wprowadzoną przez Platformę w końcówce poprzedniej kadencji Sejmu.Prace legislacyjne ruszyły błyskawiczne. I już 19 listopada nowela została uchwalona. PiS nie tylko usunęło wadliwy art. 137, ale jednocześnie zagwarantowało sobie wybór całej piątki sędziów do TK.

Później sprawy potoczyły się już bardzo szybko. 20 listopada prezydent podpisał ustawę, a 25 – Sejm podjął uchwałę o stwierdzeniu nieważności uchwał z października 2015 r., w których Sejm VII wybrał pięciu nowych sędziów TK. PiS nie zważało na negatywne opinie prawne czy zarzuty, że usuwając niekonstytucyjny przepis z ustawy czerwcowej, samo narusza konstytucję. Samo podpierało się ekspertyzami konstytucjonalistów, które wskazywały na bezprawność uchwał wyborczych Platformy.

Konsekwencją uchwały Sejmu unieważniającej wybór sędziów przez PO była druga uchwała, podjęta 2grudnia 2015 r., tym razem o wyborze pięciu nowych sędziów przez PiS. W ten sposób zatwierdzono wybór Henryka Ciocha, Lecha Morawskiego, Mariusza Muszyńskiego, Piotra Pszczółkowskiego i Julii Przyłębskiej. Uczyniono tak, mimo że TK wydał postanowienie zabezpieczające, wzywając posłów do niepodejmowania żadnych działań do czasu rozstrzygnięcia wątpliwości konstytucyjnych.

Równolegle Platforma, będąc już w opozycji, próbowała zapobiec tym działaniom. Na początku listopada posłowie PO zaskarżyli do TK zapisy ustawy czerwcowej, którą sami uchwalili (w starej kadencji identyczny wniosek złożył PiS, ale go ostatecznie wycofał). W ten sposób posłowie Platformy w ciągu zaledwie kilku miesięcy nabrali zastrzeżeń do konstytucyjności poprawki, którą z całą mocą forsowali w maju 2015 r., uzasadniając koniecznością uchronienia TK od paraliżu orzeczniczego.

Teraz była to jednak zagrywka taktyczna, która miała umożliwić opozycji wyjście z prawnego i politycznego klinczu. Posłowie PO, składając wniosek do TK, sami przyznali się do błędu, jakim był wybór sędziów awansem, ale pokazali teraz, że sami ten błąd naprawiają. To miało dawać im prawne i moralne racje w rozkręcającym się błyskawicznie sporze o TK.

Trybunał zaangażował się w konflikt konstytucyjny, wydając ekspresowe orzeczenia. 3grudnia uznał, że kontrowersyjny art. 137 jest sprzeczny z ustawą zasadniczą, bo upoważnił Sejm minionej kadencji do wyboru ponadnormatywnych grudniowych sędziów. Co do trójki listopadowych wypowiedział się pozytywnie, potwierdził też ich sędziowski status, mimo że Prezydent RP nie odebrał od nich ślubowania. Wskazał, że prezydent jest obowiązany do przyjęcia ślubowania od wcześniej wybranych sędziów: Hausera, Ślebzaka i Jakubeckiego.

Skąd się wzięli sędziowie dublerzy?

Andrzej Duda był nieugięty. Wspierany opiniami prawnymi bliskich obozowi władzy konstytucjonalistów, nie zamierzał tego zrobić i spotkał się z zarzutem nie wykonywania wyroku TK.

9 grudnia zapadł kolejny wyrok TK. To była już wymiana ciosów. Trybunał unieważnił uchwaloną w ekspresowym tempie pisowską nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, gwarantującą ponowne wybory sędziów. W wyroku uznał, że takie działania obozu władzy są niezgodne z konstytucją, ponieważ prowadzą do obsadzenia 15 miejsc w Trybunale 18 osobami, co jest wbrew konstytucji. Nieruszone pozostały jedynie sejmowe uchwały PiS w sprawie wyborów nowych sędziów do TK. Nie mogły być one przedmiotem kontroli konstytucyjnej, co jeszcze pogłębiło klincz.

Środowiska prawnicze dostały jednak do ręki twarde argumenty, potwierdzające bezprawność działań partii władzy. Wybrani sędziowie zostali nazwani wkrótce dublerami. Taki przydomek ukuła „Gazeta Wyborcza”.

Czytaj więcej

Jak to było z "sędziami dublerami" w Trybunale Konstytucyjnym

Tak rozpoczął się niespotykany dotąd w historii III RP spór ustrojowy. Wymiana prawnych ciosów trwała blisko rok i doprowadziła do kompletnego przemodelowania relacji między władzą polityczną a sądowniczą w Polsce. Prezes Andrzej Rzepliński i wspierający go sędziowie zostali uznani za przeciwników w politycznym starciu. Zresztą sam Rzepliński swoimi wypowiedziami wykraczającymi daleko poza język sędziego TK i mocno krytycznymi wobec PiS takie zarzuty prowokował, łamiąc dotychczasowy standard nieangażowania się sędziów w debatę polityczną. Jednocześnie stał się liderem dla przeciwników partii rządzącej jako ten, który stawia opór rodzącym się autorytaryzmom. Prezes TK zaczął wypełniać polityczną pustkę, jaką stworzyła zupełnie pogubiona po klęsce wyborczej Platforma. Kolejnym etapem konfliktu było nieopublikowanie wyroków TK w Dzienniku Ustaw przez premier Beatę Szydło, co rodziło protesty, ale też konsekwencje. Eksperci ostrzegali, że Polsce grozi dualizm prawny.

Przyłębska za Rzeplińskiego

Konsekwencją tego sporu było oskarżanie obozu władzy o wielokrotne złamanie konstytucji. Miał ją naruszyć Sejm, unieważniając uchwałę Sejmu VII kadencji w sprawie wyboru sędziów TK, mimo braku podstaw prawnych. Prezydent, bo nie przyjął ślubowania od poprawnie wybranych sędziów, przyjmując ślubowanie od trzech sędziów wybranych nieprawomocnie (poszerzając tym skład TK do osiemnastu sędziów, mimo że konstytucja mówiła o piętnastu). I premier Szydło za nieopublikowanie wyroków TK.

W ten sposób wciągu zaledwie kilku miesięcy stworzono polityczno-prawny fundament pod ustrojową wojnę, która doprowadziła do kolejnych wyroków podważających legalność działania partii władzy oraz uchwalenia łącznie (do grudnia 2016 r.)sześciu ustaw naprawczych, które były odpowiedzią na wyroki TK lub działania prezesa Rzeplińskiego, bo nie chciał dopuścić sędziów-dublerów do orzekania. Pod koniec roku legislacyjna gra na polityczno-prawnej szachownicy szła o wybór następcy odchodzącego prezesa. Starzy sędziowie nie chcieli dopuścić, aby władzę w TK objęli nominaci PiS.

Siła i możliwości władzy ustawodawczej do kreowania rzeczywistości prawnej były jednak nieporównywalnie większe w zdominowanym przez jedną opcję Sejmie niż w reaktywnie działającym TK. Gdy ten uznawał jedną nowelę PiS za niekonstytucyjną, w jej miejsce pojawiała się kolejna.

Starym sędziom nie udało się też zablokowanie wyboru następcy prof. Andrzeja Rzeplińskiego.Przyjęta nowelizacja ustawy o TK zwiększała wpływ prezydenta na wybór prezesa tej instytucji.

Pod koniec grudnia 2016 r. prezes Rzepliński odszedł po zakończonej kadencji, a prowadzone polityczno-prawne manewry doprowadziły do nominowania na jego miejsce sędzi Julii Przyłębskiej, która miała stać się wkrótce synonimem politycznego podboju TK i uległości wobec władzy zasiadających w nim sędziów. Z czasem media,środowiska prawnicze i opozycyjne ochrzczą TK mianem Trybunału Julii Przyłębskiej, co będzie manifestacją nieuznawania tej instytucji za niezależny sąd konstytucyjny.

Czytaj więcej

Pierwsza kobieta na czele Trybunału odchodzi ze stanowiska. Co zostanie po Przyłębskiej

Trybunał pogruchotany

Rozpoczęta w 2015 r. bitwa o TK sprawiła, że ta jedna z najważniejszych instytucji prawnych w Polsce została pogruchotana. PiS mimo wielu zarzutów o łamanie zasad państwa prawa było konsekwentne i wojnę o TK politycznie wygrało w grudniu 2016 r., kiedy prezesem przestał być prof. Andrzej Rzepliński. Koszty tej wojny były jednak ogromne. Partia ta nie tylko rozkręciła destrukcyjny spór ustrojowy w Polsce, ale też poniosła ogromne straty wizerunkowe za granicą – została oskarżona o ciągoty autorytarne.

Spór ten od samego początku nie był jednak czarno-biały. Nie było tu wyłącznie napastników i napadniętych. W tym sporze najważniejsza była polityka, a nie litera prawa, która stała się tylko orężem. Oczywiście TK od zawsze naznaczony był politycznym piętnem. Sprzyjał temu mechanizm zgłaszania kandydatów i wyboru sędziów przez Sejm, który pozwalał budować polityczne wpływy. Z tą jednak różnicą, że przez lata czyniono to bardziej finezyjnie niż uczynił to PiS.

Czytaj więcej

Smutny bilans Trybunału za Julii Przyłębskiej. Dramatyczny spadek liczby orzeczeń

Tekst powstał na podstawie fragmentów książki Tomasza Pietrygi „Trzecia władza. Sądownictwo w latach 1946-2023” wydanej przez Księgarnie Akademicką. Kraków 2023

Czytaj również:

Czytaj więcej

Ostatnia sprawa Przyłębskiej. Będzie sądzić ws. wniosku prezydenta

Czytaj więcej

Rezygnacja Julii Przyłębskiej to jest czysta kalkulacja

Czytaj więcej

Tomasz Pietryga: Co zmieni odejście Julii Przyłębskiej z TK
Sądy i trybunały
Adam Bodnar ogłosił, co dalej z neosędziami. Reforma już w październiku?
Prawo dla Ciebie
Oświadczenia pacjentów to nie wiedza medyczna. Sąd o leczeniu boreliozy
Prawo drogowe
Trybunał zdecydował w sprawie dożywotniego zakazu prowadzenia aut
Zawody prawnicze
Ranking firm doradztwa podatkowego: Wróciły dobre czasy. Oto najsilniejsi
Prawo rodzinne
Zmuszony do ojcostwa chce pozwać klinikę in vitro. Pierwsza sprawa w Polsce