Chodzi o wypowiedź szefa rządu z 19 maja:
- Pamiętam moje spotkanie z panią przewodniczącą Komisji Europejskiej, Ursulą von der Leyen, kiedy uświadomiłem ją, że ogromna, ogromna większość, bodaj powyżej 90 procent tych dyscyplinujących postępowań dotyczyło sędziów, którzy albo jeździli po pijanemu, albo dopuścili się gwałtu, albo jakichś innych kradzieży, to oczy otwarły się bardzo szeroko naszym rozmówcom w Brukseli - powiedział wówczas Morawiecki.
Słowa te oburzyły 50 sędziów, wobec których prowadzone są postępowania dyscyplinarne. Wystosowali do premiera list otwarty z żądaniem sprostowania i przeprosin.
Czytaj więcej
Ścigani przez rzecznika dyscyplinarnego sędziowie wystosowali list otwarty do premiera Mateusza Morawieckiego. Chcą sprostowania i przeprosin za jego wypowiedź.
"Żaden z nas nie ma zarzutu popełnienia przestępstwa pospolitego, w tym gwałtu, kradzieży czy prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości. Uważamy, że zarzuty dyscyplinarne nam postawione związane są z obroną niezależności sądownictwa, obroną Konstytucji lub też wydaniem orzeczeń, nie po myśli władzy wykonawcze"- napisali.