RZ: W jakiej sprawie pana poprzednik popełnił największy błąd legislacyjny?
Zbigniew Ćwiąkalski:
Szkolny błąd przytrafił mu się podczas jednej z nowelizacji kodeksu postępowania karnego. Chodziło o przeniesienie trudnych i dużych spraw gospodarczych z sądów rejonowych do okręgowych. Nie chcę oceniać samego pomysłu, ale każdy średnio wykształcony prawnik wie, że sprawy się toczą. Musi więc być przepis przejściowy, który powie, co należy zrobić z tymi, które już się rozpoczęły. Takiego zabrakło. W efekcie akta blisko 1500 spraw krążą pomiędzy sądami. Kolejny błąd to poprawki wniesione do ustawy o ustroju sądów powszechnych. Niebawem zajmie się nimi Trybunał Konstytucyjny i uważam, że zakwestionuje kilka przepisów, m.in. ten o uchyleniu immunitetu sędziowskiego w ciągu doby.
Jest pan zwolennikiem racjonalnego zaostrzania kar. Jeśli ma być surowiej, to tylko tam, gdzie potrzeba, a nie z zasady wszędzie. To surowość czy raczej nieuchronność kary bardziej przemawia do wyobraźni przestępców?
Obydwa elementy traktuję równoważnie. Gdybym jednak miał wybierać i stawiać na któryś z nich, to wybrałbym nieuchronność.