Czy sędziemu wypada protestować

Sędzia sądu rejonowego dostanie w tym roku 90 zł netto podwyżki inflacyjnej – zauważa Waldemar Żurek, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie

Aktualizacja: 15.05.2008 08:20 Publikacja: 15.05.2008 08:06

Red

Tytułowe pytanie od kilku miesięcy zadaje sobie całe środowisko. Sędziowie są “państwowcami”, dla nich zasady przestrzegania prawa to świętość. Czy można zatem znaleźć formułę, która zmusi pozostałe dwie władze, ustawodawczą i wykonawczą, do podjęcia odważnych decyzji, które odwrócą narastającą od kilku lat fatalną tendencję osłabiania sądownictwa? Czy obecną sytuację można już zakwalifikować jako stan wyższej konieczności? Czy sami sędziowie zrobili wszystko, by temu zapobiec?

W latach 90., gdy do sądów zaczęły wpływać ogromne ilości spraw, bo ustawodawca bez opamiętania poszerzał kategorie spraw podległych Temidzie, sędziowie sądzili. Coraz więcej i więcej. Dodatkowe rozprawy, praca po kilkanaście godzin dziennie siedem dni w tygodniu w wielu dużych sądach stawała się normą. Wtedy powstał zwyczaj brania krótkich urlopów wypoczynkowych na “wypisanie się z uzasadnień”. Pojęcie godzin nadliczbowych nie istniało i nie istnieje. Sędzia to powołanie.

Mimo tych zmagań z rzeczywistością sądy popadały w ogromne zaległości. Cała niechęć rozgoryczonych stron, które nieraz latami musiały czekać na zakończenie swoich procesów, spadała na sędziów. Nikt nie pytał, ile jeszcze można więcej pracować. Ale sędziowie nie protestowali. Pisali petycje, uchwały, monity, opracowali kodeks etyki, organizowali sami szkolenia, wdrażali nowe technologie. W Iustitii – Stowarzyszeniu Sędziów Polskich – powstał zespół “Sprawny sąd” wydający zbiory tzw. dobrych praktyk, które miały usprawnić postępowanie.

Kolejne rządy obiecywały sędziom, że jeśli dadzą z siebie wszystko, to w końcu zostaną docenieni. Pamiętam narady z prezesami, którzy prosili: dajcie z siebie, ile tylko można, społeczeństwo to doceni.

Czy doceniło? Zapewne w jakiejś części tak. Sądy, bezpardonowo atakowane w mediach przez populistycznych polityków, nadal dla większości stanowią ostatnią deskę ratunku.

Sądy zdały i zdają egzamin z niezawisłości. Widać to świetnie w sytuacjach naprawdę trudnych. Sądy są wyspą niezależności i działania zgodnego z prawem.

Kilka lat temu zrozumiano wreszcie, że w sądach konieczne są nowoczesne technologie, systemy komputerowe, elektroniczne repertoria, nowe i funkcjonalne budynki. Sytuacja się poprawiła, sędziowie opanowali dziesięciomilionowy roczny wpływ spraw. Zaczęliśmy sukcesywnie likwidować zaległości.

To nic, że inne zawody prawnicze były już wynagradzane znacznie lepiej. Sąd nadal dawał prestiż i niezwykle ważną niezależność myśli i poglądów prawnych. Dla wielu to było najważniejsze. Ale z roku na rok rynek pracy stawał się coraz trudniejszy. Młodzi prawnicy w dużych miastach zaczęli mieć ogromne możliwości. Jednocześnie zastraszająco rosły koszty życia. Sytuacja tej grupy stawała się coraz trudniejsza. Dzisiejsze sędziowskie zarobki już odstraszają młodych, skończył się czas, gdy zasilały nas szeregi młodych zdolnych asesorów.

Musimy także spojrzeć na realia pędzącej gospodarki i galopujących wynagrodzeń, w każdej dziedzinie. Wśród wysoko wykwalifikowanej kadry ten wzrost jest najbardziej znaczący.

Ale sędziowie są sferą budżetową. Co prawda specyficzną, bo sądy z wpisów i kar przynoszą dochód, i to całkiem niemały. Im więcej i szybciej spraw załatwionych, tym większy dochód, tym mniej odszkodowań zasądzanych w Strasburgu dla naszych obywateli. Jednak pozostałe dwie władze ciągle nam tłumaczą, że budżet jest napięty.

I co czytamy na łamach fachowej prasy? Czytamy mianowicie, że budżet w I kwartale 2008 r. zanotował nadwyżkę 3,105 mld zł; że wzrośnie uposażenie zasadnicze żołnierza i minimalne kwoty wynagrodzeń zasadniczych w urzędach samorządowych od 37 do 105 proc.; obiecane w styczniu podwyżki dla celników będą wypłacone z wyrównaniem od stycznia; pensje stale rosną i będą rosły: w styczniu o 11,5 proc., w lutym o 12,8 proc., w marcu o 10,7 proc.; nie będzie limitów zarobków dla menedżerów w spółkach Skarbu Państwa – nawet o 1000 proc. mogą wzrosnąć zarobki kluczowych menedżerów; PKP Przewozy Regionalne dostaną z budżetu państwa 2,16 mld zł dotacji w celu zrównoważenia budżetu; rząd kolejny raz oddłuży szpitale; prognozowana kwota to ok. 10 mld zł.

Oczywiście można tylko pogratulować. Wskazane wydatki są rzeczywiście konieczne. Ale czy ważne państwo w środku Europy nie może znaleźć środków, by sędziowie, jak jest na całym świecie, zaczęli normalnie zarabiać? By chcieli przychodzić do sądów najlepsi z innych zawodów?

W tym roku sędzia sądu rejonowego dostanie 90 zł netto podwyżki inflacyjnej. Za nami są tylko Bułgaria, Rumunia i Łotwa. Ale przy ich kosztach życia de facto jesteśmy na ostatnim miejscu.

Sytuacja w środowisku jest niezwykle napięta. W realizowanym w tym roku budżecie zaplanowano na styczeń podwyżki dla sędziów, ale – jak nas poinformowano – z powodu niedopinającego się budżetu zrezygnowano z nich. W lipcu miała wejść w życie nowela ustawy o ustroju sądów powszechnych wprowadzająca tzw. awans poziomy. Wielu sędziom z niższych instancji, po wieloletniej nienagannej pracy, pozwoliłoby to przyznać tytuł sędziego wyższego szczebla i odpowiednio wyższe wynagrodzenie. Już wiadomo, że nowy przepis zostanie zlikwidowany, zanim zdążył wejść w życie. W budżecie “skasowano” ok. 2600 etatów tzw. pomocniczych: referendarsko–asystenckich.

Już zaczynają się braki kadrowe. Jak wytłumaczyć obywatelowi, że księgi wieczyste są “zawalone” pracą, bo przekształcamy prawa spółdzielcze we własność. On chce mieć szybki wpis hipoteki, bo płaci za każdy dzień zwiększone ubezpieczenie kredytu. Ale wina za to znowu spada na sądy.

Ministerstwo dostrzegło problem wynagrodzeń. Wydano oświadczenie na stronie internetowej. Ale resort finansów na nic nie chce się zgodzić. Na co zatem mamy czekać? Próbowano stworzyć ustawę odcinającą zarobki sędziów od innych prawników wynagradzanych z budżetu, ale, zapewne pod presją, szybko wycofano się z tej dobrej propozycji. Wskazywano nam: w tym roku nic nie uda się zmienić, ale w przyszłym od stycznia zaczniemy zmieniać zasadniczo sposób wynagradzania sędziów. Dzisiaj słyszymy, że może się to nie udać. To znaczy likwidacja spodziewanych awansów poziomych tak, ale zmiana zasad wynagradzania i wysokości płac stoi pod znakiem zapytania.

Nie wolno nam mieć związków zawodowych, nie mamy prawa do strajku, nie zasiadamy w Komisji Trójstronnej. Tak więc niezwykle ważna grupa społeczna, zaliczana do “kręgosłupa” państwa, jest pozbawiona całkowicie realnego wpływu na regulowanie swojej sytuacji. To nie tylko powoduje frustrację, ale może też się stać przyczyną zapaści wymiaru sprawiedliwości.

Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia, chcąc ratować sytuacje, przygotowuje projekt ustawy o “koronie zawodów”. To ma być rzeczywisty przełom: otwarcie realnej drogi do sądów dla przedstawicieli innych zawodów prawniczych z jednoczesnym uzupełnianiem kadry przez najlepszych i wybijających się praktyków spośród referendarzy i asystentów sędziów.

Ministerstwo ma odmienne propozycje, które jednak pozwolą wychować kandydata na sędziego dopiero za mniej więcej sześć lat. Co jednak do tego czasu, przecież nie będzie asesorów?

Musimy pamiętać, że korona nie może być z tombaku. Nie przyjdzie do sądu nikt z innych zawodów prawniczych, jeśli nie stworzymy odpowiednich warunków pracy i płacy.

Co zatem mamy zrobić w obecnej sytuacji, kiedy nie wypada nam protestować, ale chyba musimy zacząć to robić? Tak jednak, by było to zgodne z prawem. Jako sędziowie mamy obowiązek walczyć o to, by nie doprowadzić sądownictwa do kadrowej zapaści, która przełoży się od razu na zapaść w jakości i ilości załatwianych spraw.

Sądy, bezpardonowo atakowane w mediach przez populistycznych polityków, nadal dla większości stanowią ostatnią deskę ratunku

Jeżeli nie uzyskamy pozytywnego odzewu na nasze bardzo realne i możliwe do spełnienia, przy odrobinie dobrej woli, postulaty, zaproponujemy 30 maja 2008 r. jako dzień bez wokandy. Nie może to jednak w żaden sposób naruszać prawa ani uderzać w obywatela, który przychodzi do sądu. Sędziowie pracują intensywnie także w dni, kiedy nie sądzą. Czytają akta, piszą uzasadnienia, wydają setki zarządzeń. Mają także prawo do urlopu wypoczynkowego.

Apelujemy jednak do władzy wykonawczej i ustawodawczej: musimy rozmawiać i dążyć do szybkiego porozumienia. W przeciwnym razie wymiar sprawiedliwości czekają bardzo złe lata. To byłaby naprawdę niedobra wiadomość dla naszej młodej demokracji i dla całego społeczeństwa.

Tytułowe pytanie od kilku miesięcy zadaje sobie całe środowisko. Sędziowie są “państwowcami”, dla nich zasady przestrzegania prawa to świętość. Czy można zatem znaleźć formułę, która zmusi pozostałe dwie władze, ustawodawczą i wykonawczą, do podjęcia odważnych decyzji, które odwrócą narastającą od kilku lat fatalną tendencję osłabiania sądownictwa? Czy obecną sytuację można już zakwalifikować jako stan wyższej konieczności? Czy sami sędziowie zrobili wszystko, by temu zapobiec?

Pozostało 94% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów