Sędziowie są niezadowoleni z rządowego pomysłu rezygnacji z awansu poziomego. Twierdzą, że stracą na stawkach awansowych proponowanych w zamian przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Kwestionują też tryb pilny, w jakim nowela ustawy o ustroju sądów powszechnych trafiła do Sejmu. Zapowiadają, że jeśli stanie się prawem – trafi do Trybunału Konstytucyjnego. Wczoraj w Sejmie zabrakło kworum (dokładnie trzech głosów), by zmiany uchwalić. A ponieważ czas goni (możliwość poziomego awansowania miała obowiązywać od 1 lipca), Sejm w najbliższy wtorek zbierze się na specjalnym posiedzeniu.
Na czym taki awans miał polegać? Sędziowie mogliby awansować do wyższej instancji, ale nadal orzekaliby w tym samym sądzie. Obok prestiżu zyskaliby też wyższe pensje.
– To nie jest właściwy sposób premiowania sędziów na wyższe stanowiska – tłumaczy „Rz” Jacek Czaja, wiceminister sprawiedliwości. Dodaje, że awans tylko dlatego, że ktoś zdobył wymagane doświadczenie (przepracował 15 lat na danym stanowisku) i niczym się nie naraził (nie ma na koncie kar dyscyplinarnych, wytyków ani zwrócenia uwagi), jest nieuzasadniony.
Jak długo trzeba będzie pracować, by liczyć na kolejne stawki? W przyszłości sędzia zaczynałby karierę od stawki podstawowej. Na pierwszą stawkę awansową mógłby liczyć po pięciu latach, a to oznacza 7-proc. podwyżkę (ok. 300 zł), na drugą po 10 latach, czyli 15-proc. podwyżkę (ok. 600 zł), a na trzecią po 15 latach, czyli 20-proc. podwyżkę (ok. 1 tys. zł). Przy czym sędziowie z odpowiednim stażem automatycznie będą uzyskiwać poszczególne stawki bez konieczności przechodzenia do wyższej instancji. Przykładowo dziś sędzia rejonowy z 15-letnim stażem uzyska od razu trzecią stawkę awansową.
Są jednak wyjątki. Każdy okres będzie dłuższy o kolejne trzy lata, jeśli sędzia zostanie ukarany karą dyscyplinarną lub dwukrotnie wytykiem. W ten sposób, twierdzą autorzy, awans finansowy będzie powiązany z wymaganiem nienagannej służby.