Z art. 4 ustawy o Sądzie Najwyższym wynika dla mnie obowiązek składania corocznej informacji o jego działalności. Sprawozdanie to składam prezydentowi RP, Krajowej Radzie Sądownictwa oraz Sejmowi i Senatowi.
Ze względu na niezależność władzy sądowniczej po przedstawieniu informacji Sejmowi i Senatowi przeprowadza się wprawdzie dyskusję, ale informacja nie jest poddawana pod głosowanie. Ponadto prezentowana jest ona corocznie na uroczystym posiedzeniu zgromadzenia ogólnego sędziów SN, na które zaprasza się prezydenta RP oraz przedstawicieli innych organów władzy publicznej. W tym roku takie zgromadzenie odbyło się 19 maja. Obowiązek informowania innych władz i opinii publicznej o działalności SN jest niewątpliwie elementem jego kontroli, która w demokratycznym państwie prawnym dotyczy, w różnych formach, wszystkich organów państwowych. Dla SN sporządzanie i przedstawianie corocznej informacji jest też okazją do refleksji nad wykonaną w roku ubiegłym pracą, nad poziomem jego orzecznictwa i sprawności funkcjonowania.
Z informacji za 2007 r. wynika, że nie był to łatwy rok. Wpłynęły do SN 9904 sprawy, a więc o 1021 więcej niż w 2006 r. Mimo to udało się utrzymać wysoką sprawność postępowania. Warto podkreślić, ze w ubiegłym roku kasacje w sprawach wnoszonych do Izby Karnej oraz do Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych rozpatrywane były średnio w ciągu sześciu miesięcy. W Izbie Cywilnej w ciągu siedmiu – ośmiu miesięcy. W Izbie Wojskowej na bieżąco. To naprawdę dobry wynik, porównywalny z danymi o sądach najwyższych w państwach zachodnioeuropejskich.
Rok 2007 był jednak dla SN trudny także ze względu na doniosłość zagadnień, którymi przyszło nam się zajmować. Na niektóre warto na pewno jeszcze raz zwrócić uwagę. Przede wszystkim przypomnę, że po raz drugi od 1990 r., a po raz pierwszy w czasie sprawowania przeze mnie od prawie dziesięciu lat urzędu pierwszego prezesa SN, zajmowaliśmy się zagadnieniem prawnym w pełnym składzie SN. Problem dotyczył kwestii delegowania sędziego do pełnienia obowiązków w innym sądzie na podstawie art. 77 § 1 prawa o ustroju sądów powszechnych. Takie delegowanie sędziego (za jego zgodą) jest rzeczą bardzo częstą, zwłaszcza do sądu wyższej instancji (np. sędziego sądu rejonowego do sądu okręgowego albo sędziego sądu apelacyjnego do SN) i ma głównie na celu dodatkowe sprawdzenie kwalifikacji sędziego przed jego ewentualnym awansem. Ponieważ w SN powstała wątpliwość, czy takiego delegowania może dokonać tylko osobiście minister sprawiedliwości czy też może to uczynić sekretarz stanu lub podsekretarz stanu – konieczne się stało wydanie rozstrzygnięcia przez pełny skład SN. Była to sprawa o ogromnej doniosłości praktycznej, ponieważ uznanie, że delegować sędziego może tylko osobiście minister sprawiedliwości, pociągało za sobą bardzo poważne skutki, w szczególności możliwość wznawiania zakończonych prawomocnie postępowań i uchylania prawomocnych wyroków.
Szczególnie istotne było to w sprawach karnych, w których wznowienie postępowania na korzyść skazanego nie jest ograniczone żadnym terminem. Po dogłębnej analizie zagadnienia SN podjął w pełnym składzie 14 listopada 2007 r. uchwałę stwierdzającą, że ustawowe uprawnienie ministra sprawiedliwości do delegowania sędziego do pełnienia obowiązków w innym sądzie może być w jego zastępstwie lub z jego upoważnienia wykonywane także przez sekretarza stanu lub podsekretarza stanu. O tym, jak bardzo skomplikowane było to zagadnienie, świadczy fakt, że do samej uchwały zgłoszono 24, a do jej uzasadnienia dwa zdania odrębne. Sędziowie, którzy je zgłosili, byli zdania, ujmując rzecz w dużym skrócie, że w obowiązującym stanie prawnym delegować sędziego do innego sądu może tylko sam minister sprawiedliwości. Jednocześnie byli jednak zdania, że takie, ich zdaniem, prawidłowe rozstrzygnięcie może obowiązywać tylko na przyszłość, tzn. od dnia powzięcia uchwały przez SN.