W szczególności, że uzasadnia zwolnienie asystenta z pracy. To sedno wczorajszego [b]wyroku Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia Wydział Pracy (sygnatura akt: VIII 121/10)[/b].
Precedens tej sprawy polega na tym, że jest ona ważna nie tylko dla Magdaleny R., która po sześciu latach musiała rozstać się z dotychczasową pracą w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, lecz także dla prawie 3 tys. osób zatrudnionych na stanowisku asystenta sędziego.
Wielu z nich, mając nikłe perspektywy na objęcie stanowiska sędziego, szuka alternatywnej ścieżki kariery, rozpoczynając naukę właśnie na aplikacji adwokackiej lub radcowskiej.
Pracodawca Magdaleny R. uznał jednak, że już samo uczęszczanie na aplikację radcowską może prowadzić do tzw. konfliktu interesów. Jak przekonywał pełnomocnik NSA mecenas Jerzy Januszewski, aplikant musi zajmować się sprawami swojego patrona. Może więc dochodzić do sytuacji, że wykorzystuje zdobyte w pracy w sądzie informacje. O nielojalności młodej prawniczki miałoby z kolei świadczyć to, że nie poinformowała swojego pracodawcy o planach zdawania na aplikację.
- Plany rodzą się miesiącami, i zmieniają. Czy pracownik musi o tym wszystkim informować pracodawcę to odpowiedź aplikantki, która wystąpiła z powództwem. Nie domagała się przywrócenia do pracy, ale odszkodowania za niezgodne z prawem zwolnienie, czyli równowartości trzech pensji. Chodzi mi bardziej o zasady niż o pieniądze - powiedziała Rz" Magdalena R.