Nie znam kraju, w którym sędziowie byliby tak obciążeni i jednocześnie tak skrępowani regułami proceduralnymi wyroków i uzasadnień. Jakże inny jest system brytyjski, w którym sędzia prowadzi jedną dużą sprawę przez miesiąc. Na pełnomocnikach spoczywa ciężar przygotowania procesu, przesłuchania świadków, pełnomocnicy przygotowują też dla sędziego projekt rozstrzygnięcia. Sędzia prowadzi kilka spraw w roku, a nie 20 wielkich procesów jednocześnie! Dodatkowo nad sędziami polskimi wisi dziś już realna groźba dyscyplinarki za każde opóźnienie w pracy, bo przecież w świetle rygorystycznego orzecznictwa dyscyplinarnego sędziowie są karani nawet za opóźnienia w sporządzaniu uzasadnień.
Tysiące czynności procesowych
Specyfiką polskiego modelu rozstrzygania sporów jest jednoczesne nadawanie biegu wszystkim sprawom, które wpływają do sądu. Sąd od razu powinien się zająć sprawą, nadać jej bieg, wyznaczyć termin i najlepiej po pierwszej rozprawie wydać wyrok. W rezultacie tzw. referaty sędziów gospodarczych, cywilnych rozrastają się nawet do 1000 spraw. Nie lepiej jest w wydziałach karnych. Sędziowie muszą się zajmować wszystkimi sprawami w tym samym czasie. Co to oznacza?
Do każdej sprawy wpływa od kilku do kilkunastu pism w skali roku. Jeśli sędzia ma 1000 spraw, to w skali roku podejmuje kilka tysięcy decyzji co do pism procesowych. Z danych ujawnionych w 2014 r.: do Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy wpłynęło ponad 540 tys. listów. Wszystkie trafiły na biurka sędziów, którzy nie tylko musieli je przeczytać, ale i na ich podstawie podjąć czynności procesowe. Nikt bowiem nie dokonuje selekcji pism procesowych. Pracownicy sekretariatów sądowych zajmują się wyłącznie dołączeniem pism do właściwych akt.
Wokandy do podłogi
Model niemiecki: w sprawach gospodarczych maksymalnie dwa, trzy posiedzenia w tygodniu, bo tylko do tylu spraw sędzia jest w stanie się przygotować i wydać wyrok. Jeśli jest kilku świadków, to dla takiej sprawy rezerwuje się cały dzień. W sądach warszawskich wokandy liczą od dziesięciu spraw w wzwyż. Na sprawę sędzia ma od 30 minut do godziny. Pora lunchu w polskich sądach się jakoś nie przyjęła.
Co więcej, polskich sędziów rozlicza się za opóźnienia w złym planowaniu wokandy. Bo przecież sędzia powinien przewidzieć, ile czasu w każdej sprawie mogą potrwać zeznania świadków, tak aby nikt nie czekał na kolejną sprawę. Jak skorelować dziesięć spraw na wokandzie, tak aby wszyscy byli zadowoleni, nie wyłączając pracowników sądowych?
Wyrok od razu po rozprawie
Fenomenem na skalę europejską jest też obowiązek wydania wyroku od razu po przesłuchaniu świadków i zamknięciu rozprawy. W sprawach cywilnych i karnych odroczenie publikacji jest możliwe tylko w sprawach zawiłych. Tak jakby sędzia był maszyną, która prowadzi proces, koduje zeznania świadków i z automatu wyrzuca orzeczenie. Tymczasem w większości spraw potrzebuje czasu na analizę sprawy i materiału dowodowego oraz wykładnię prawa. Tym bardziej że nie ma jednej sprawy w tygodniu, tylko co najmniej dziesięć.