Pierwsze udziału w spotkaniu w Lublinie, na którym mówiono o praworządności, drugie wypowiedzi dla dziennikarzy, których miałem wprowadzać w błąd. Pytania formułowane przez tzw. rzeczników są kuriozalne. Pytano mnie o sprawy, o których nie miałem pojęcia, np. kto z polityków zasiadał na widowni podczas spotkania. Jak mam odpowiedzieć, skoro nie znam polityków z Lublina? Poza tym na sali była ponad setka osób. Kolejne więc wezwania o wyjaśnienia traktuję już jako formę nękania.
A kolejne dwa, już postępowania dyscyplinarne?
Jedno dotyczy sprzedaży traktora, który kupiłem do prac wokół domu. Wykazałem wszystko w oświadczeniu majątkowym, ale jak widać, to cały czas za mało. Ostatnie dotyczy niepodejmowania przeze mnie czynności w wydziale cywilnym, do którego zostałem przeniesiony sprzeczną z prawem decyzją p.o. prezesa SO, koleżanki ministra Ziobry. Odwołałem się od decyzji o przeniesieniu do neo-KRS i do czasu jego rozpatrzenia powinienem orzekać w starym wydziale – odwoławczym. Tak wyraźnie mówi ustawa o ustroju sądów powszechnych. Tak robiłem. W tym czasie jednak czytałem akta z „nowego" wydziału i tam też przychodziłem na sale rozpraw. Notabene także jedną wokandę i jedno posiedzenie odbyłem w zastępstwie p.o. prezesa. A potem ta sama osoba, gdy jeden dzień jestem na urlopie, zwołuje konferencję prasową i donosi na mnie do tzw. rzecznika. Przeniesiono mnie bez opinii kolegium, naruszono u.s.p., bo nie rozważano stażu pracy, kolejny raz złamano u.s.p., gdy w trakcie procesu odwołania przydzielono mi bezprawnie akta w nowym wydziale. Ja w tym czasie ciężko pracowałem w wydziale odwoławczym i nie chcąc narażać stron postępowań na perturbacje, gdyby np. neo-KRS uwzględniła moje odwołanie, musiałem powstrzymać się od pracy w nowym wydziale.
Takie zachowanie może się dla pana źle skończyć...
Może, ale nie zamierzam zmieniać zdania. Dla mnie wiceminister, który mówi „nasza formacja polityczna" czy „my, władza" nie jest już sędzią. Cały nowy system dyscyplinarny jest sprzeczny z konstytucją. Pierwszą instancję sądową stanowią osoby wybrane przez ministra sprawiedliwości. Rzecznicy też. Drugą instancją są tzw. sędziowie tzw. Izby Dyscyplinarnej wybrani przez neo-KRS. Wielu sędziów dostrzega, jak posady w sądach są rozdawane za posłuszeństwo. Jak nikomu nieznani sędziowie z rejonu stają się nagle prezesami sądów okręgowych. Weźmy np. tzw. głównego rzecznika dyscyplinarnego. Przed laty umorzył sprawę Mariusza Kamińskiego, zanim SN w siedmioosobowym składzie zdołał orzec, czy to możliwe. A SN jednoznacznie orzekł, że prezydent nie mógł ułaskawić osoby niewinnej, bo nieskazanej prawomocnym wyrokiem. Czy nie jest to aby eksces orzeczniczy, jak określił rzecznik sędziów, co zadali pytania prejudycjalne do TSUE? Wstydzę się za rzeczników nie tylko dlatego, że przyjęli funkcje w takiej sytuacji prawnej – oczywistej sprzeczności z konstytucją. Ale też że wykonują je ze ślepym oddaniem ministrowi. Sędziów oskarża się, że edukowali młodzież, czy skazuje, jak sędzię Czubieniak, za to, że wzorcowo zastosowała prawo. Nie wolno się temu poddawać. Wszyscy wiemy, że w praworządnym państwie prawidłowo działający TK szybko by zniwelował ten stan bezprawia. Ale mamy wydmuszkę . Zasiadają w nim osoby nazywane przez media dublerami, nie mamy w TK trzech prawidłowo wybranych sędziów, złamano procedurę wyboru prezesa, a obsadzanie składów to farsa. I jeszcze musimy oglądać sceny rodem z państwa autorytarnego.
Ma pan poparcie w środowisku?