Polskie sądy nie są zbyt oszczędne w procedowaniu. Średnio w co trzeciej sprawie korzystają z opinii ekspertów. Rocznie wymiar sprawiedliwości wydaje na ekspertyzy 250 mln zł.
Jeśli dodamy do tego koszty adwokatów z urzędu i pieniądze dla świadków, proces w drobnej sprawie może kosztować tysiące. I niestety bywa, że tak się dzieje. Wcale nierzadko. Przykłady?
Za tysiące o grosze
Najtańszy bez wątpienia jest proces przed e-sądem. Trwa krótko, nie wymaga dodatkowych dowodów, świadków. W ciągu miesiąca, dwóch można liczyć na finał postępowania.
Czasem jednak sądy wydają tysiące, by skazać za grosze. Tak było np. w niedawnym procesie Janusza Z. przed jednym z sądów rejonowych w stolicy. Mężczyzna był oskarżony o kradzież energii na kwotę 10 zł, a ostatecznie został skazany za kradzież prądu o wartości 70 gr. W tej sprawie powołano biegłego, przesłuchano świadków, odbyło się sześć rozpraw, zapłacono za obronę z urzędu – w sumie ponad 3 tys. zł.
Przykład kolejnej niegospodarności to sprawa z Krakowa. Skradzione przez starszą kobietę w sklepie masło kosztowało 4,20 zł, a koszty policyjnego postępowania, które w związku z tym prowadzono (i zresztą umorzono), wyniosły ok. 300 zł.