Sąd Najwyższy zrobił pierwszy krok do wyjścia z impasu, w jakim znalazło się sądownictwo po lipcowej uchwale. Czy minister sprawiedliwości, wykazując równie dobrą wolę, usiadł już do podpisywania przenosin sędziów?
Michał Królikowski:
Nie, ponieważ nie może tego zrobić z mocą wsteczną. Gdyby tak było, mógłby unieważnić każde postępowanie sądowe, powodując po fakcie niewłaściwe obsadzenie składu sądu.
Mógłby to jednak zrobić na przyszłość, choćby po to, by sędziowie mogli zacząć orzekać.
Wszystkie dotychczasowe przenosiny odbyły się zgodnie z tym, jak przepisy należało rozumieć na podstawie orzeczeń Trybu nału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego. Lipcowa uchwała była dla nas zaskoczeniem. Od 2007 r. mieliśmy jeszcze kilka innych wyroków, które potwierdzały prawidłowość postępowania ministra w realizacji jego kompetencji kadrowych względem sędziów. Tylko TK ma prawo dokonywać wykładni prawa z mocą powszechnie obowiązującą, a w wypadku reorganizacji sądów uznał, że nie jest konieczna zgoda sędziego na przeniesienie. Tymczasem brak tej zgody Izba Cywilna SN potraktowała w uchwale jako powód, dla którego minister, przenosząc sędziego, nie realizuje swoich kompetencji i dlatego nie może ich wykonać przez podsekretarza. Kilka dni później Izba Karna zajęła odmienne stanowisko. Trudno więc mówić o błędzie ministra.