Nastąpiła nowa odsłona sporu o sądownictwo. Zgodnie z zapowiedziami Sejm zajmuje się prezydenckimi projektami reform w Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym, po uwzględnieniu uwag PiS. Ze względu na utajnienie prac nad projektami ustaw i dość mglistą atmosferę współpracy dwóch najważniejszych dla tej reformy ośrodków: prezydenta i większości parlamentarnej, trudno przewidzieć, w jakim tempie będą się toczyły prace i jaki będzie ostateczny kształt reform: czy przyjmą bardziej umiarkowaną czy radykalną formę.
Z jednej strony konflikt o asesorów może spowodować większą presję na prezydenta, aby przesunął się na bardziej zdecydowane pozycje wobec reformy Rady, z drugiej jednak hamulcem dla takiego przesunięcia jest wiarygodność Andrzeja Dudy, który w lipcu zawetował ustawy ze względu na ich radykalizm.
Wydaje się, że większego znaczenia w debacie nad sądownictwem nie będzie miał sędziowski projekt ustawy o Sądzie Najwyższym, mimo że zawiera regulacje, które nie tylko łagodzą propozycje PiS i prezydenta, ale też znajdują mniej szorstkie rozwiązanie m.in. kwestii wznowienia spraw poszkodowanych przez wymiar sprawiedliwości czy też kontroli społecznej i odpowiedzialności sędziów.
Pewnie gdyby proces legislacyjny nie przebiegał w atmosferze silnego konfliktu, owe propozycje byłyby doskonałym wzmocnieniem reform przygotowanych przez partię władzy.
Dziś jednak przegrywają z politycznymi emocjami już na starcie. W obecnej fazie konfliktu dopuszczenie trzeciej władzy do prac legislacyjnych burzyłoby misternie budowaną narrację o konieczności likwidacji patologii w wymiarze sprawiedliwości.