Pojechali w Góry Izerskie, na Rozdroże, do krainy dzieciństwa Piotra Łazarkiewicza, zmarłego przed dwoma laty reżysera.
Był zaprzyjaźniony z Elżbietą Banecką. Cykl jej grafik i dopełniających je obrazów to swoisty hołd dla niego. Homagium dalekie od stereotypów, pozbawione patosu i banałów.
Dom, w którym Piotr przyszedł na świat i mieszkał do matury, służył niegdyś jako prewentorium przeciwgruźlicze, po wojnie prowadzone przez rodziców Łazarkiewicza. Dziś to ruina przeznaczona do rozbiórki – w jej miejscu stanie hotel.
W grafikach „zbudowanych" na zdjęciach Jarnuszkiewicza Banecka ocaliła pamięć o domu Łazarkiewicza. Duże wydruki poddała różnym technicznym zabiegom, na wystawie zaś zderzyła z abstrakcyjnymi obrazami. Pełen kontrast. Te niewielkie kompozycje malowane są grubo, drapieżnie, szkicowo. Ascetyczne, prawie puste. Przypomniały mi abstrakcyjne „ikony" Jerzego Nowosielskiego, promieniujące wewnętrznym światłem. Grafiki i zdjęcia to wizualna relacja z wyprawy.