Pokaz nosi tytuł „The Creators", bo zdaniem artysty określenie to znakomicie pasuje do kręgu kultury żydowskiej, z której wywodzi się wielu twórców o światowej sławie. Najbardziej bezpośrednio do festiwalu „Warszawa Singera" odnosi się potrójny olejny portret, przedstawiający jego patrona w towarzystwie Władysława Szpilmana i Romana Polańskiego. „Zalążkiem moich dzieł są osoby twórcze, znane na całym świecie, które swoją kreatywnością i najwyższym profesjonalizmem zachwyciły ludzkość – wyjaśnia artysta w katalogu - Mające korzenie w Polsce i nie tylko tutaj. Chciałbym uczcić tę ich twórczość, przedstawić ich moim językiem. Moje tworzenie sztuki polega na podchwyceniu zjawisk przeszłych oraz współczesnych i stworzeniu z nich zupełnie nowych dzieł sztuki, stawiając pytanie o ich znaczenie dla rozwoju cywilizacji. Pytanie o znaczenie dla rozwoju cywilizacji pozostaje w tym kontekście retorycznym. W twórczości Izaaca Singera, w twórczości Romana Polańskiego, Władysława Szpilmana i wielu innych. Wielu z nich ma w sobie trochę Warszawy..."
Na innych malarskich portretach rozpoznajemy Woody Allena w towarzystwie Agnieszki Holland i Barbry Streisand z Kirkiem Douglasem. Betlej namalował ich w komiksowo-popartowskiej stylistyce, co podkreślają także tytuły „Ooh, Directors" i „Ooh, signing Western", stylizowane na lekki sposób bycia nowojorskiej bohemy a'la Andy Warhol. W rozmowie z „Rz" artysta zdradza, że na jego nowe obrazy duży wpływ miała też podróż na Manhattan przed dwoma laty. Wcześniej pracował wiele lat w reklamie i kiedy zdecydował wrócić do malarstwa, pomyślał, że powinien odwiedzić epicentrum sztuki współczesnej, czyli Nowy Jork i tam poszukać odpowiedzi na parę podstawowych pytań. Przede wszystkim, jakie idee chciałby wyrazić, bo uważa, że malarstwo, to nie tylko technika i talent, ale także zawarty w nim przekaz. I nie waha się mówić, że jego obrazy, czyta się, jak literaturę.
Na Manhattanie wędrował po galeriach w Chelsea, ale i obserwował mieszkańców metropolii. Wielu z nich to rzecz jasna nie tylko okładkowe gwiazdy, ale także zwykli ludzie. Zainteresowali go szczególnie ci, którzy nie próbują roztopić swojej tożsamości w zgiełku wielkiego miasta, lecz przyznają się do korzeni, nie tracąc przy tym futurystycznej energii. O takich anonimowych młodych ludziach mówią obrazy, przedstawiające roztańczone postaci w strojach chasydzkich, czy góralskich (jakby prosto z Podhala).
Ale są i wizerunki młodych kobiet wyraźnie zagubionych w wielkim mieście, które żyją chwilą. Trudno znaleźć im swoje miejsce, więc chwytają się różnych sposobów, by złapać duchową równowagę.
Niezależnie od tematu, artysta konsekwentnie szuka w malarstwie sposobu obrazowania adekwatnego do postępu współczesnego świata, rozwoju mediów i internetu. – Czas zdominowany przez technologie - samoloty i lokomotywy minął – mówi „Rz". Teraz żyjemy w epoce podróży molekuł - przekazu danych przez iphony i sieć Web, więc bez trudu możemy natychmiast zobaczyć, co dzieje się na drugim końcu świata.