Japoński mistrz drzeworytu

Najnowsza wystawa w Muzeum Narodowym w Krakowie zabiera widzów w niezwykłą podróż po dawnej Japonii.

Aktualizacja: 31.08.2021 18:26 Publikacja: 31.08.2021 17:19

„Wielka fala w Kanagawie” Hokusaia z 1831 r. inspirowała artystów z całego świata

„Wielka fala w Kanagawie” Hokusaia z 1831 r. inspirowała artystów z całego świata

Foto: Muzeum Narodowe w Krakowie

Pokaz „Hokusai. Wędrując..." liczy ponad 200 dzieł stworzonych w XVIII i XIX wieku przez jednego z najsłynniejszych w świecie mistrzów drzeworytu. Tytułowa wędrówka odsłania piękno krajobrazów, ale można ją też odczytywać jako metaforę życia i poszukiwań artysty.

– Hokusai wędrował przez całą Japonię i ilustrował różne części kraju. Przede wszystkim słynny 500-kilometrowy trakt Tokaido łączący Edo (dzisiejsze Tokio) z dawną stolicą Kyoto, ale także wodospady, góry, jeziora, morze. Takiej wystawy, na której prezentujemy niemal wszystkie prace Hokusaia ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie, jeszcze nie było – mówi „Rz" kuratorka Beata Romanowicz.

Ekspozycję otwiera „Wielka fala w Kanagawie", porywający obraz nieokiełznanych sił natury. Trzeba uważnie się przyjrzeć, żeby dostrzec dryfujące na spienionej morskiej wodzie trzy łodzie z rybakami, zdanymi na łaskę żywiołu.

„Wielka fala w Kanagawie" wywodzi się ze szkoły ukiyo-e, chwytającej ulotne „obrazy płynącego świata". Zdobyła popularność na całym świecie, wpływając na wyobraźnię wielu twórców – od impresjonizmu do popkultury. Inspirowała nie tylko na przykład van Gogha, ale i muzyków. Claude Debussy skomponował pod wpływem Hokusaia utwór „La Mer" (Morze).

Święta góra

„Wielka fala w Kanagawie" to pierwsza praca z serii drzeworytów „Trzydzieści sześć widoków na górę Fudżi" z 1831 r. Ich głównym motywem jest najwyższy szczyt wulkaniczny w Japonii i miejsce święte, cel pielgrzymek i źródło artystycznych inspiracji.

Każde z ujęć świętej góry jest u 70-letniego wówczas Hokusaia inne. Obserwował ją o różnych porach dnia ze zmiennych perspektyw, z bliska i z daleka. W konturze rysunku dominuje niebieski – z tradycyjnego japońskiego indygo oraz europejskiego błękitu pruskiego, sprowadzonego do Japonii około 1820 r.

Pejzaże Hokusaia są często także pełne ludzi ze wszystkich grup społecznych, podpatrywanych w podróży, przy pracy lub w czasie odpoczynku. Można nawet zobaczyć samego mistrza na autoportrecie jako uśmiechniętego rybaka i jako wędrującego starca na portrecie stworzonym przez jednego z uczniów.

Malował od szóstego roku życia, ale uważał, że do pięćdziesiątki tworzył byle co, choć było tego mnóstwo. I wyrażał nadzieję, że około dziewięćdziesiątki zrozumie istotę sztuki. Dożył rzeczywiście niemal tyle. W zmieniających się okresach twórczości używał 30 pseudonimów, ale świat najtrwalej zapamiętał go jako Katsushiki Hokusaia.

Znana miłośnikom współczesnych komisów japońskich, „manga" jest także słowem wymyślonym przez Hokusaia, który tak nazywał szybkie malowanie wyćwiczonej ręki. Serię swych albumów drzeworytniczych artysta tytułował „manga".

Brokatowy efekt

Dodajmy, że z tych wydawnictw zaczerpnął też swój pseudonim wybitny polski kolekcjoner zafascynowany sztuką Dalekiego Wschodu Feliks „Manggha" Jasieński, który w 1920 r. ofiarował Muzeum Narodowemu w Krakowie potężny zbiór dzieł sztuki, w tym 5 tys. japońskich drzeworytów, m.in. z pracami Hokusaia.

Hokusai był erudytą, doskonale znał literaturę japońską i chińską, wielokrotnie ilustrował opowieści o bohaterach i wojownikach. Wystawa jest więc wędrówką w głąb literatury oraz tropami legend, pełnymi zjaw i demonów.

W barwnych drzeworytach japońskich na efekt końcowy pracowało trzech mistrzów. Hokusai robił rysunek, który przekazywał drzeworytnikowi, rytującemu tyle bloków, ile kolorów życzył sobie artysta. A potem drukarz nakładał na nie farbę i wykonywał odbitki.

– Do każdego koloru była rytowana inna deska – opowiada Beata Romanowicz. – Japończycy nazywali wielobarwne drzeworyty nishiki-e (brokatowymi) i odkryli, że na jedną kartkę można nałożyć do kilkunastu barw. A w drukach okolicznościowych – nawet 30.

Na wystawie jest też akcent współczesny – stworzony specjalnie na nią tryptyk. Jego autor Yuki Ideguchi, przedstawił Hokusaia i jego utalentowaną córkę, górę Fudżi, wodospady oraz Davida Hockneya, brytyjskiego malarza, który zachwycił się Hokusaiem.

Wystawa będzie czynna do 5 grudnia 2021 r.

Pokaz „Hokusai. Wędrując..." liczy ponad 200 dzieł stworzonych w XVIII i XIX wieku przez jednego z najsłynniejszych w świecie mistrzów drzeworytu. Tytułowa wędrówka odsłania piękno krajobrazów, ale można ją też odczytywać jako metaforę życia i poszukiwań artysty.

– Hokusai wędrował przez całą Japonię i ilustrował różne części kraju. Przede wszystkim słynny 500-kilometrowy trakt Tokaido łączący Edo (dzisiejsze Tokio) z dawną stolicą Kyoto, ale także wodospady, góry, jeziora, morze. Takiej wystawy, na której prezentujemy niemal wszystkie prace Hokusaia ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie, jeszcze nie było – mówi „Rz" kuratorka Beata Romanowicz.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce