Weszłam do Atlasu Sztuki i… zdębiałam. Wydawało mi się, że szczytowa ściana sali z lewej strony została wyburzona. Że wchodzę w biały bezkres, w centrum którego znajduje się łódka o przedziwnym maszcie z poplątanych, sczerniałych gałęzi jabłonki.
Iluzja. Taki efekt dał ekran "namalowany" światłem. Tło dla rzeźby "Thanatos polski" Krzysztofa Bednarskiego wykonanej w hołdzie dla Teatru Laboratorium; dla jego twórcy i zespołu.
– Grotowski "powołał" mnie do ekipy, z prawem uczestniczenia w próbach – mówi autor pracy, który przyjechał z Włoch na wernisaż. – Po dyplomie na ASP dostąpiłem jeszcze większego zaszczytu: zostałem adeptem w Instytucie Aktora. Najpierw jednak Bednarski przez pięć lat, do 1981 roku, wykonywał plakaty do spektakli Grotowskiego. Studiował rzeźbę, projektowanie graficzne nie było jego domeną. Jednak utrafił w "laboratoryjne" klimaty. Jego prace tak spodobały się mistrzowi, że przyznał nieznanemu młodzikowi wyłączność na plakaty do wszystkich przedsięwzięć parateatralnych. Zaufanie na wyrost, które zamieniło się w wieloletnią przyjaźń.
– Kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy się, studiowałem na warszawskiej akademii; on zaś, światowej sławy twórca, był u szczytu swej kariery – wspomina artysta. – Grot nauczył mnie myślenia ciałem. Dzięki niemu zrozumiałem, że nawet w cieniu zawarta jest materia.
Od prawie 20 lat Bednarski dzieli czas między Warszawę a Rzym, gdzie mieszka. Pokazem w Atlasie Sztuki zatytułowanym "Ku Górze – hommage a Jerzy Grotowski" włączył się w wydarzenia roku, któremu patronuje wrocławski guru. Rzeźbiarz w metaforyczny sposób "opowiedział" o tym, jak odczytał jego nauki.