Warszawskie Centrum Sztuki Współczesnej nie rozpieszcza ostatnio widzów głośnymi nazwiskami artystów, toteż pojawienie się na afiszu Roni Horn jawi się w kategoriach cudu.
[wyimek]Wiara to wątpliwość - [link=http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/471235_Wiara_to_watpliwosc_.html]z Roni Horn rozmawia Anna Kilian[/link][/wyimek]
Pokazała wprawdzie tylko trzy fotograficzne serie, ale dzięki i za to – bo Horn, rocznik 1955, to postać z górnej półki. Wszechstronna artystka z imponująco długą listą wystąpień w miejscach, które każdy twórca chciałby zaliczyć – od Centre Pompidou po Tate Modern; od weneckiego Biennale (1997) po nowojorskie Whitney Museum.
W Warszawie Roni Horn pojawiła się osobiście i na zdjęciach, co zawdzięczamy kuratorce Miladzie Ślizińskiej.
Pierwsza sala: portrety Roni wykonywane przez przyjaciół, rodzinę i ją samą; od malucha do dziś. Cykl 36 wizerunków tajemniczo zatytułowanych "a.k.a.". Prace eksponowane są parami, lecz jakby nie do pary. Chronologii brak, kolor miesza się z odbitkami czarno -białymi bądź sepiowanymi, amatorskie domowe fotki zestawione z profesjonalnymi, pozowanymi konterfaktami. Na ogół bliski plan, jedynie na kilku ujęciach malutki rudy łebek wyłania się spośród fal lub niknie między skałami.