Kontrapostem dla dwóch starszych mężczyzn są widoczne w dali dwa cyprysy, dwie wysmukłe formy rysujące się na ciemnoszarym nocnym niebie. W ogóle sceneria przedstawienia jest niespokojna, plamy jakby chaotycznie rozrzucone – co oddaje napięcie sytuacji.
Najważniejsze są wydarzenia pierwszoplanowe. Malarz umieścił damę „w bieliźnie” (przecież zerwała się z łoża!) w pozie półleżącej – tak by jej postać przecinała kadr po przekątnej, stając się najsilniejszym akcentem obrazu.
Klęczący u kolan niewiasty chłopak ma dziewczęcą urodę, pomimo wąsa. Ubrany w ciemnoczerwony renesansowy kaftan, który jak cień układa się podług sylwetki panny. Ta zaś jawi się jak wcielenie romantycznej heroiny: rozpacz wymalowana na twarzy, włos zmierzwiony, rozpuszczony, lecz ozdobiony wiankiem. Niby w domowej sukni, lecz nie omieszkała założyć na szyję złotej kolii, na przegub dłoni – bransolety. No i nie zaniedbała złożyć na podołku bukietu kwiatków. Naiwna wizja, lecz jakże spektakularna! Nawet stary Kozak (jak wiadomo z ballady Mickiewicza) się wzruszył… I strzelił w łeb wojewodzie.
[ramka][srodtytul]Maurycy Gottlieb (1856 – 1879)[/srodtytul]
Urodził się w Drohobyczu w 1856 r. Był synem właściciela rafinerii ropy naftowej. Studia rozpoczął w Wiedniu na tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych. Choć wychowany w tradycji judaizmu, postanowił zostać „polskim artystą”. Efektem – przyjazd do Krakowa i kilkumiesięczne studia w tamtejszej Szkole Sztuk Pięknych przerwane z powodu antysemickich reakcji kolegów. Potem znów Wiedeń (1874 – 1875), następnie podróż do Włoch dzięki stypendium ufundowanemu przez prezesa gminy żydowskiej, którego sportretował. To niejedyna doskonała podobizna pędzla Maurycego – pomimo młodego wieku malarz potrafił oddać psychikę modeli z wielkim emocjonalnym zaangażowaniem. W Rzymie znów spotkał Matejkę i Siemiradzkiego. Na początku 1879 roku powrócił do Krakowa, żeby się uczyć pod okiem Matejki. Zmarł pół roku później po krótkiej chorobie; został pochowany na nowym cmentarzu żydowskim w Krakowie. Miał 23 lata.[/ramka]
[i]Monika Małkowska, krytyk artystyczny „Rzeczpospolitej”[/i]