Historia zachodnioeuropejskiego kolekcjonerstwa rozpoczyna się od zbierania osobliwości. Zbiory powstawały z najprzeróżniejszych okazów: skamielin, zdeformowanych zwierząt, wszelkiej maści anomalii, dzieł sztuki – wszystkiego co rzadkie, dziwne i odbiegające od normy. Inność ma jednak podwójną naturę – zarówno jasną, jak i ciemną stronę. Ta ambiwalencja czyni ją jednocześnie pociągająco-odpychającą.
Temu, co inne ludzie zawsze przyglądali się z ciekawością, ale też z wrogością. Dawniej w naszym kręgu kulturowym inność oznaczała tych, którzy nie są częścią grupy, mogą być groźni dla danej społeczności, zaburzają wyznaczone normy i porządek. Dziś rozumienie inności uległo zmianie. W dobie kultu indywidualności i oryginalności najbardziej podstawowy jest strach przed brakiem różnic – przed byciem identycznym, takim samym. Inny chroni przed rozpłynięciem się w masie, wyznacza granice, jednocześnie im zagrażając. Wystawa „My i Oni. Zawiła historia odmienności" w krakowskim Międzynarodowym Centrum Kultury opowiada właśnie o tym – o inności, obcości, normie i o naszym do nich stosunku. Na pokazie królują historyczne grafiki rzadko udostępniane publiczności. Jedynie w ostatniej sali prezentowane są filmy i plakaty – współczesne wytwory pop kultury. To zestawienie pokazuje, że historia inności nie zamyka się w gabinetach osobliwości i na kartach starych kolekcjonerskich rycin, ale w różnych wcieleniach wciąż obecna jest w otaczającej nas kulturze wizualnej.
W środku i na samym końcu wystawy umieszczone są też lustra. Ten prosty zabieg przypomina z kolei, że oglądając innych, zawsze oglądamy także samych siebie. Nasze odbicie na ekspozycji naprawdę daje odczuć własną obcość – to zupełnie odmienny rodzaj doświadczenia niż to, które oferuje nam lustro we własnej łazience. Wielką przyjemnością jest także przeglądanie się w krzywych zwierciadłach – tak śmiesznie wyglądamy zdeformowani... Galeria dziwów przedstawiona na rycinach jest naprawdę imponująca. Na wystawie właściwie każda grafika opowiada kolejną historię. Bo inny może być przecież bardzo różny, a sposób jego postrzegania zmienia się w czasie. W wieku XVI, XVII czy XVIII innymi byli „obcy", dziś mamy innych – „odmieńców". Jednak założeniem ekspozycji nie jest „wyliczenie typów odmienności w porządku chronologicznym, ile prezentacja postaw wobec Innego. W tym ujęciu historia odmienności jawi się jako werdykt ludzkich sądów nad naturą, ekspresja indywidualnych przekonań, uprzedzeń, strachu i fascynacji czy wreszcie mody", jak czytamy w katalogu wystawy. Dlatego ryciny zgrupowane są hasłami: dziwo, wróg, persona, bohater.
Jak blisko jest istotom cudownym do istot ułomnych pokazuje drzeworyt będący ilustracją XV-wiecznej „Kroniki świata" z przedstawieniem „ras mitycznych". Jest tu człowiek z jednym okiem na wzór mitycznego Polifema, Amazonka z obciętą piersią, człowiek o wilczym pysku, ale także tors bez głowy, człowiek bez nosa lub z ogromnymi, oślimi uszami. Późne średniowiecze nie czyniło różnicy między potworami a cudownościami i pozostawiało między nimi płynną granicę. Zarówno bowiem brak, jak i nadmiar, określają normę – a i sama norma jest pojemna i zmienna. Jednym z najzabawniejszych na to dowodów jest litografia przedstawiająca paryskich modnisiów – ekscentryków, których stroje mają wprawdzie krój XIX-wieczny, ale są tak bardzo przeskalowane, że mężczyzna wygląda na właściciela pierwszych dzwonów, a kobieta jakby zeszła z wybiegu Diora.