Nie mam w domu telewizora – toteż "obserwuję" co ważniejsze wydarzenia przez pryzmat fotografii prasowej. Przeglądając najnowszy album Fotorzepy, spojrzałam świeżym okiem na migawki z ostatnich kilkunastu miesięcy. Pogrupowane tematami, wyabstrahowane z tekstów i komentarzy działają inaczej niż na łamach "Rzeczpospolitej". Zresztą, nie wszystkie były publikowane. W wydaniu książkowym foty konkurują między sobą niejako poza czasem; bronią się – lub nie – siłą działania, kompozycją, trafieniem w niezwykły moment, nieszablonowym podejściem, czasem humorem. I czymś, co nazwałabym społeczną prawdą.
Fotoreporterzy nie zawsze dostają wdzięczne zadania-samograje. Częściej to żmudne wyłapywanie oryginalnego ujęcia z nudnych jak flaki, oficjalnych celebracji. Czasem sprzymierzeńcem faceta z kamerą okaże się... deszcz, na którym moknie prezydent Nicolas Sarkozy, podczas gdy stojących obok Bronisława Komorowskiego i Angelę Merkel osłania parasolem usłużny ochroniarz. Tak poszczęściło się Darkowi Golikowi podczas tegorocznego szczytu Trójkąta Weimarskiego. Ten sam autor "ustrzelił" gościa rozlepiającego afisz wyborczy z obliczem Jarosława Kaczyńskiego. Banał? Nie, bo mężczyzna nosi T-shirt reklamujący kontrkandydata Bronisława Komorowskiego i jego hasło "zgoda buduje". Albo taka scena balkonowa: Siergiej Ławrow, minister spraw zagranicznych Rosji, wydmuchuje dym z papierosa prosto w twarz Radosława Sikorskiego, co ten mężnie, acz bez entuzjazmu, znosi (zdjęcie Piotra Nowaka).
Bywa, że rzeczywistość staje na głowie – co uchwycił Piotr Guzik w Nowym Sączu podczas powodzi: podmyte tory kolejowe wykonały bardzo efektowny piruet. Jak na surrealistycznym obrazie.
Równie nierealna wydaje się migawka wykonana na trasie S8, która zamiast służyć usprawnieniu warszawskiego ruchu kołowego, zamieniła się w plac zabaw. Sylwetka chłopca kopiącego piłkę na pustej jezdni wygląda jak doklejona – a przecież Szymon Łaszewski niczego nie zafałszował, tak było!